Do spotkania rady pedagogicznej doszło w zeszłym roku, w czasie wakacji. "Ktoś przyniósł szampana i poprosił mnie: czy możemy wypić toast za nauczycieli, żeby im podziękować, zrobić taki gest? Ja się, niestety, zgodziłam" - tłumaczyła w rozmowie z Gazetą Wyborczą Monika Kusz, dyrektorka.
I choć jak tłumaczyła dyrektorka, w szkole w tym czasie nie było uczniów, a trzy butelki szampana na ponad sto osób obecnych na spotkaniu to symboliczna ilość alkoholu, której "nie starczyłoby nawet dla połowy zgromadzonych" o sytuacji powiadomiona została rada miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skargę, z początkiem roku złożyła była pracownica szkoły, trzy tygodnie po tym jak nie przedłużono z nią współpracy. Zarzucała w nim dyrektorce "nieprawidłowe wykonywanie obowiązków dyrektora" oraz "podanie i spożywanie alkoholu na terenie szkoły podczas towarzyskiego spotkania zorganizowanego przez dyrektora". Do skargi dołączyła zdjęcia ze spotkania, na którym widoczne były butelki szampana.
Te szampany nie były zamierzone, pojawiły się tuż przed spotkaniem - mówi dyrektorka. - Mam 150 osób w gronie pedagogicznym i jeszcze 30 pracowników obsługi, administracji. Oni wszyscy byli na to spotkanie zaproszeni. Na samej radzie było 100 osób, a to nie wszystko. Tego alkoholu nie wystarczyłoby nawet dla połowy - tłumaczyła dyrektorka placówki w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Radni Poznania głosując, byli podzieleni. Uznali w końcu skargę na dyrektorkę za bezzasadną, ale jak przyznał przewodniczący rady Grzegorz Ganowicz w rozmowie z GW: O tym, co inni mogą zrobić, nie decydujemy.