Anatolij Berezikow działał w First Department, organizacji pozarządowej, zajmującej się prawami człowieka. Według jej pracowników 40-latek zmarł w środę, zaledwie dzień przed planowanym zwolnieniem. Wcześniej zabrano go do lasu i torturowano bronią.
Jewgienij Smirnow, prawnik First Department, zaznaczył że traktowanie Berezikowa, który był zwolennikiem uwięzionego lidera opozycji, Aleksieja Nawalnego, pasuje do ogólnego schematu działania rosyjskich służb. Przyznał, że tortury zostały przez nie znormalizowane. Oskarżeni są zabierani do piwnicy czy lasu, gdzie są poddawani wstrząsom elektrycznym, a czasami nawet poddawane pozorowanej egzekucji.
Adwokat Beriezikowa powiedział, że na ciele jego klienta rozpoznano rany od ogłuszenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Codzienne tłumienie protestów
Kreml od momentu rozpoczęcia wojny z Ukrainą zamknął już tysiące protestujących. Co więcej, zachęca do systematycznego donoszenia na policję.
Jak podaje OVD-Info, rosyjska organizacja pozarządowa, która zajmuje się monitorowaniem działań policji, tylko w przyszłym tygodniu przed sądami ma się odbyć 41 "politycznych spraw karnych".
Czytaj także: Szef wywiadu Ukrainy głównym celem Putina?
I chociaż śmierć w policyjnych aresztach w Rosji niestety spowszedniała, to zdaniem prawniczki z Moskwy, Alexandry Baevy, śmierć Beriezikowa była niezwykła.
To pierwsza śmierć działacza politycznego w policyjnym areszcie. Beriezikow poskarżył się swojemu prawnikowi na tortury i na dzień przed planowanym zwolnieniem zmarł - mówiła Baeva w rozmowie z The Telegraph.
Prawniczka przyznała, że funkcjonariusze policji rejestrują śmierć jako samobójstwo, jeśli więzień umiera podczas sesji tortur.
Tymczasem oni umierają z powodu braku pomocy, braku lekarstw. Mogą też umrzeć z powodu samych tortur. Policjanci nigdy nie są przesłuchiwani - zaznaczyła Baeva.
The Telegraph przypomina, że w kwietniu matce 28-latka, który zmarł w więzieniu w centralnej Rosji zapowiedziano, że na wyjaśnienie śmierci syna będzie musiała czekać do 2027 roku.