O dramacie w USA poinformowało biuro lokalnego szeryfa. Tragiczne wydarzenia rozegrały się na ulicy w amerykańskim hrabstwie Shelby w stanie Tennessee. W środę 5 października dwa pitbulle zaatakowały dzieci Kirstie Jane Bennard. Agresywne psy rzuciły się na pięciomiesięcznego Hollace Deana oraz dwuletnią Lilly Jane tuż przed ich domem.
Czytaj także: Zginął w walce. Cały świat usłyszał o jego bohaterstwie
Matka podjęła próbę odepchnięcia psów. 30-latka wkroczyła do walki, aby uchronić swoje dzieci. Niestety, siła pitbulli sprawiła, że rodzeństwo zginęło na miejscu w wyniku poniesionych obrażeń, a poszkodowana kobieta trafiła do szpitala. Po kilku dniach jej stan określany jest jako stabilny, jednak na jej ciele, w tym na twarzy, pojawiła się niezliczona liczba szwów i śladów ugryzień.
Głos w sprawie za pośrednictwem Twittera zabrał Jeff Gibson. Wujek męża zaatakowanej 30-latki napisał, że incydent miał trwać 10 minut. To właśnie w tym krótkim czasie maluchy straciły życie. Autor wpisu zdradził również, że poszkodowana Kirstie Jane przed przetransportowaniem do szpitala miała całe nogi owinięte bandażami.
Psy były w rodzinie od ośmiu lat
Nie wiadomo, dlaczego doszło do tragicznego ataku. Psy, które zamordowały dzieci, należały do rodziny od ośmiu lat. Przyjaciel poszkodowanych w rozmowie z Fox News zdradził, że Cheech i Mia nigdy nie sprawiały żadnych problemów, ani nie przejawiały agresywnych zachowań. Niezwłocznie po zdarzeniu podjęto decyzję o uśpieniu czworonogów. Zapowiedziano przeprowadzenie sekcji zwłok zamordowanego rodzeństwa. Rodzina nie może pogodzić się z tą niewyobrażalną tragedią.
Ten atak trwał dłużej, niż ktokolwiek z nas mógł sobie wyobrazić – powiedział przyjaciel rodziny.