W sobotę około godz. 6:30 mieszkańców Be’eri obudziły dźwięki syren. Społeczność osady jest już przyzwyczajona do tego dźwięku, gdyż okolica ta jest często celem ataków rakietowych Hamasu.
"Obecnie jest to miejsce kojarzące się z horrorem i tragedią, jako jedno z centrów masakry dokonanej przez bojowników islamistycznego Hamasu w południowym Izraelu, która rozpoczęła się w sobotę rano" - opisuje brytyjski Guardian.
Brytyjski dziennik opisuje, że po wjeździe do kibucu Be'eri "uderza zapach śmierci". Z 1200 osób żyjących w kibucu Be'eri, w ataku Hamasu zginęło ponad 120 osób - poinformowało CNN.
Czytaj także: Odkrył w pluskwy mieszkaniu. To usłyszał od spółdzielni
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izraelski pułkownik Golan Vach, który był na miejscu zbrodni Hamasu, usłyszał od jednej z ocalałych kobiet, że znała niektórych zabójców, pracowali bowiem kiedyś przy kibucu.
- Służyłem w wojsku w Libanie i innych miejscach. Byłem oficerem bojowym przez 17 lat i widziałem wiele strasznych rzeczy. To, co tu zobaczyłem, nie powinno być nigdy widziane przez żadnego człowieka - relacjonuje w rozmowie z Daily Mirror pułkownik Golan Vach.
- To, co tu widziałem, to upokorzenie, martwi starsi ludzie leżący ze związanymi rękami… straceni. Zamordowane dziecko - dodaje.
- Nie tylko widziałem dziecko z odciętą głową przez terrorystów Hamasu, ale trzymałem je w rękach. Dlatego należy oczyścić ten region z tych ludzi - mówi pułkownik.