Wypadek w Jamnicy wstrząsnął całą Polską. Przez pijanego i lekkomyślnego kierowcę Mariusz i Marzena zginęli, a 2-letni Sebastian, 9-letni Norbert oraz 10-letni Artur zostali bez rodziców.
Tragedia w Jamnicy przyczyną zmian
Małżeństwo wybrało się tamtego dnia z najmłodszym synkiem do lekarza. Na trasie między Tarnobrzegiem a Stalową Wolą uderzyło w nich audi S7 należące do Grzegorza G. Rozpędzone do 120 km/h na godzinę sportowe auto zmiotło z drogi samochód Mariusza i Marzeny.
Małżeństwo zginęło na miejscu. Z tego tragicznego zdarzenia ocalał 2,5-letni Sebastianek. Przeżył także sprawca wypadku - Grzegorz G., który był kompletnie pijany.
Grzegorz G. usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku, będąc pod wpływem alkoholu. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Koszmar w Jamnicy. Rząd reaguje
Wypadek w Jamnicy stał się powodem, dla którego zaczęto dyskutować o zmianie w prawie. Na początku lipca premier Mateusz Morawiecki wyraził swoje współczucie dla najbliższych ofiar i powiedział, że wkrótce nadejdą nowe przepisy dotyczące pijanych kierowców.
Rada Ministrów przyjęła w trybie obiegowym projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym. Wśród proponowanych zmian jest zaostrzenie kar dla sprawców przestępstw i wykroczeń drogowych. Mowa m.in. o zwiększeniu maksymalnej wysokości grzywny za wykroczenia drogowe aż do 30 tys. zł. Ponadto do 5 tys. zł miałaby wzrosnąć wysokość grzywny, którą można nałożyć w postępowaniu mandatowym.
Ponadto za przekroczenie prędkości o ponad 30 km/h miałby być wręczany mandat w wysokości 1,5 tys. zł. Nieważne, czy wykroczenie miało miejsce w obszarze zabudowanym, czy też poza nim. Gdyby kierowca ponownie przekroczył prędkość, mógłby zostać ukarany grzywną o wysokości minimum 3 tys. zł.
Prowadzenie bez prawa jazdy skutkowałoby aresztem, ograniczeniem wolności lub grzywną wynosząca minimum 1 tys. zł. I ponownie, gdyby kierowca dopuścił się tego raz jeszcze, kara grzywny wzrosłaby do minimum 2 tys.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.