Pogrzeb Edyty Bieńczak odbył się 6 października 2021 roku w Sanoku (woj. podkarpackie). Jak podaje portal Krosno Sanockie, w trakcie uroczystości zabrzmiała ulubiona piosenka zmarłej dziennikarki – "Płoną góry, płoną lasy" Czerwonych Gitar.
Przeczytaj także: Zmarł w niedzielę. Nie żyje wybitna osobowość polskiego radia i TV
Edyta Bieńczak – wspomnienie dziennikarki i wydawczyni RMF FM
Edyta Bieńczak pracowała w RMF FM od 2008 roku. Marek Balawajder, przełożony "Krewety", wspominał, że nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Kiedy widział się z Bieńczak po raz ostatni, wydawała się zmęczona, ale zarazem radosna.
Była taka, jak zawsze, trochę zmęczona, ale uśmiechnięta, radosna, ciesząca się każdym dniem. Ale to "do jutra" wciąż trwa. Dzień później nie pojawiła się na dyżurze – wspominał Marek Balawajder w rozmowie z portalem Wirtualne Media.
Przeczytaj także: Krzysztof Krawczyk nie żyje. Andrzej Kosmala wyznał, dlaczego
Bogdan Zalewski, kolega zmarłej z redakcji, wyjawił, skąd się wziął jej nietypowy pseudonim. Przyznał, że Edyta Bieńczak darzyła wielką miłośniczką morze i chętnie spędzała wakacje nad Bałtykiem.
Kiedy wróciła w tym roku z wakacji znad Bałtyku, to tak jakby przywiozła stamtąd słońce we włosach. Taki bardzo jasny blond. "Wyglądasz jak Szwedka" – powiedziałem żartem. Wspomniałem o morzu, bo też z miłości do morza wziął się jej pseudonim "Kreweta" – opowiadał Bogdan Zalewski (Wirtualne Media).
Przeczytaj także: Nie żyje ks. Rudolf Beer. Duchowny miał 84 lata
Edyta Bieńczak cieszyła się sympatią kolegów i przełożonych nie tylko z powodu swojego pogodnego usposobienia, lecz także wysokich kompetencji zawodowych. Jak wspominał Bartek Styrna, redagowane przez nią materiały zawsze były na bardzo dobrym poziomie.
Przez te ponad 10 lat pracy razem przegadaliśmy godziny – o sporcie, polityce, o wszystkim. Uwielbiała długie tytuły, w jej tekstach zgadzała się każda kropka i przecinek – wspominał koleżankę Bartek Styrna (Wirtualne Media).
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.