Shapps leciał do Polski na spotkanie z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Obydwaj ministrowie obserwowali ćwiczenia Dragon-24 na poligonie w Orzyszu.
Podczas lotu doszło do niebezpiecznego incydentu. Rosjanie zaczęli zakłócać urządzenia GPS samolotu Dassault 900LX Falcon. Sygnał był utrudniany przez około 30 minut.
Efektem działania rosyjskiego wywiadu były problemy komunikacyjne i konieczność wykorzystania alternatywnych metod lokalizacji samolotu. Wiadomo, że do podobnego incydentu doszło w drodze powrotnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brytyjskie media wskazują, że siły powietrzne Wielkiej Brytanii (RAF) są przygotowane na takie sytuacje. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja stwarzała zagrożenie dla samolotów cywilnych i mogła doprowadzić do tragedii.
Służby wskazały jednocześnie, że źródło zakłóceń zlokalizowano w okolicach obwodu królewieckiego.
Dziewulski: to nie było spontaniczne
Ekspert ds. bezpieczeństwa i były antyterrorysta Jerzy Dziewulski wskazuje w rozmowie z "Faktem", że "Rosjanie ćwiczą tego typu manewry". Mówi też, że jest to element wojny elektronicznej, który wojska Putina mają dobrze opanowany.
Pokazujemy, że możemy wszystko. Demokratyczny świat nie jest do tego zdolny. Rosjanie chcą udowodnić, że robią wszystko to, co chcą, co im się podoba - mówi dziennikarzom "Faktu" Dziewulski.
Doświadczony policjant zauważa, że to element, który Rosjanie szlifują od wielu lat. Uważa, że "Donald Tusk się nie mylił, mówiąc, że ta wojna trwa od dawna".
Takich rzeczy nie robi się spontanicznie. Trzeba ustawić dwie, trzy satelity i nimi zakłócać sygnał. Straszyć. Oni wiedzieli, że tam leci brytyjski minister. Atak na samolot cywilny nie wzbudziłby sensacji. Uderzenie w szefa MON Wielkiej Brytanii już tak - dodaje Dziewulski.