Od kilku dni niemal codziennie słychać i widać na polu walki w Ukrainie pracę dronów. Operatorzy dostali się za linie wroga i starają się niszczyć ciężki sprzęt sił Federacji Rosyjskiej. Tym razem pecha miała załoga samobieżnej armatohaubicy 2S19 Msta-S, która efektownie wyleciała w powietrze po ataku drona.
Zwiad namierzył rosyjską maszynę, która jeszcze kilka godzin wcześniej ostrzeliwała zapewne pozycje Sił Zbrojnych Ukrainy. Instalacja była zaparkowana pośród drzew, by trudniej ją było namierzyć.
Ale ZSU mają znakomitych operatorów bezzałogowców. Wysłano więc drona bojowego do akcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ten zaatakował precyzyjnie, choć wydawało się, że rosyjska armatohaubica chyba nie ucierpiała. Pojawiła się smuga dymu, po chwili uciekło z pojazdu dwóch żołnierzy.
I wtedy zaczęło się dziać na dobre. Dymu coraz szybciej przybywało, z pojazdu zaczęły wydobywać się języki ognia. I wreszcie przyszedł punkt kulminacyjny akcji...
Rosyjska maszyna eksplodowała efektownie, a wybuch wyglądał jak produkcja filmowa z Hollywood, a nie autentyczna relacja z pola walki.
To zapewne amunicja potężnej armaty kaliber 152 mm eksplodowała wewnątrz pojazdu, niszcząc go doszczętnie. Rosja straciła kolejną cenną jednostkę, Ukraińcy mogą świętować mały sukces.
Takich precyzyjnych uderzeń i ataków na linii frontu jest coraz więcej. Drony wykrywają cele, a potem do akcji wchodzą HIMARS-y, albo kolejne maszyny bezzałogowe, które są uzbrojone i mogą precyzyjnie razić cele. Sprawność operatorów i ich kunszt muszą robić ogromne wrażenie.
Armia dronów zadaje straty Rosjanom
Siły Zbrojne Ukrainy polują na cenne instalacje wroga. Szacuje się, że Ukraina wyszkoliła nawet 10 tysięcy operatorów dronów rozpoznawczych oraz bojowych, dzięki czemu może skutecznie przeczesywać pole walki i likwidować rosyjski sprzęt. Każda taka akcja jest niezwykle ważna, ułatwia pracę jednostek i ratuje życie żołnierzy.
Tak zniszczono niedawno trzynasty już rosyjski system walki elektronicznej R-330Ż Żytiel. Ten został zauważony na jednej z dróg przez operatora drona. I to był jego koniec, HIMARS zrobił swoje.
Dodajmy, że jeden Żytiel kosztuje nawet 200 mln dolarów. Podobny los spotkał radar 9S36M, który kosztował Rosjan raptem 40 mln dolarów.