Aplikacja "SCHRONY" to rządkowy projekt, w ramach którego zinwentaryzowano miejsca schronienia na terenie Polski.
Rząd chwali się przy tej okazji, że dzięki niemu w sytuacji zagrożenia wystarczy wejść na aplikację straży pożarnej i odszukać najbliższy miejsca zamieszkania schron.
Jak czytamy na stronach rządowych zinwentaryzowano ponad 234 tys. obiektów. Ich pojemność przekracza populację Polski. W przypadku zagrożenia może się w nich schronić w sumie ponad 49 mln osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ale płk dr Franciszek Krynojewski, ekspert ds. obrony cywilnej i zarządzania kryzysowego w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl ostrzega:
Mamy przygotowane schrony dla ok. 3,5 proc. obywateli. Nie czarujmy się, że jest ich więcej - I tłumaczy, że reszta zinwentaryzowanych w aplikacji obiektów nie spełnia norm bezpieczeństwa.
Ekspert wyjaśnia, że w razie ataku rakietowego przebywający w takich miejscach ludzie zostaliby zagruzowani. Brakuje w nich także wyjść ewakuacyjnych.
Pułkownik Krynojewski torpeduje też pomysł ministerstwa budownictwa w zakresie budowy schronów na własną rękę bez zezwolenia do 35 metrów kwadratowych, bo jak tłumaczy, takie pomieszczenie musi zawierać urządzenie filtrowentylacyjne.
Jest jedna firma, która tym się zajmuje. Ale żeby je kupić, obywatel musi najpierw dostać certyfikat ministra spraw wewnętrznych. Taki sam, jak przed zakupem broni albo czołgu - mówi w rozmowie z PolskimRadiem24.pl
Czytaj także: "Od Moskwy po Ural". Rosja jest pokryta bunkrami Putina
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.