O Elonie Musku ostatnio jest głośno. Jego firma - Tesla, zajmująca się produkcją elektrycznych samochodów została wykluczona z prestiżowego indeksu ESG, w którym znalazł się m.in. gigant naftowy, o czym pisał Money.
To bardzo nie przypadło jej prezesowi do gustu. Miliarder stwierdził, że jest to oszustwo i atak polityczny na jego osobę. W związku z tym zmienił zdanie w kwestii partii, którą popiera - zamienił Demokratów na Republikanów.
Niedługo później pojawiły się oskarżenia o molestowanie, o czym również informował Money. Te doprowadziły do ogromnej wściekłości wizjonera.
Idą zmiany
Musk postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i postawił na zmiany w swojej firmie.
Tesla buduje dział sporów sądowych, w którym bezpośrednio inicjujemy i przeprowadzamy procesy sądowe. Zespół będzie składać raporty bezpośrednio do mnie. Prosimy o przesłanie od 3 do 5 punktów opisujących dowody waszych wyjątkowych zdolności - napisał na Twitterze i podał maila, na którego mają zgłaszać się kandydaci.
Na tym nie poprzestał. Szczegółowo opisał też, do czego się zobowiązuje.
Moje zobowiązanie: Nigdy nie będziemy szukać zwycięstwa w słusznej sprawie przeciwko nam, nawet jeśli prawdopodobnie wygramy. Nigdy nie poddamy się jeśli słuszność będzie po naszej stronie, choćbyśmy byli skazani na porażkę - dodał.
Sprecyzował też, na jakich kandydatów liczy. Dodał, że "będzie lała się krew".
Szukam hardkorowych wojowników ulicznych, a nie prawników w białych butach, takich jak Perkins czy Cooley, którzy żywią się korupcją. Poleje się krew - napisał Musk.
Choć nie mówi się tego wprost, zagraniczni dziennikarze już węszą kontrolę tego, co mówi się o Musku i jego projektach w mediach.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl