Steve McGregor zauważył u siebie trudności z oddychaniem na początku marca. 48-latek próbował umówić się na wizytę lekarską w Centrum Medycznym Trinity w Blythe Bridge. Z powodu pandemii koronawirusa musiał jednak czekać na prześwietlenie aż do maja.
Lekarz zapewnił go przez telefon, że jest zdrowy. 48-latek postanowił znowu się zbadać
Podczas teleporady lekarskiej Steve McGregor usłyszał, że jest zdrowy, a prześwietlenie nic wykazało nic niepokojącego. Ze względu na swoje doświadczenie zawodowe w służbie zdrowia, mężczyzna nie zignorował jednak narastającego problemu. Postanowił poddać się kolejnym badaniom.
Emerytowany ratownik trafił do szpitala w miejscowości Stafford w listopadzie. Tam lekarze powtórnie sprawdzili stan mężczyzny. Okazało się, że 48-latek ma raka płuc w tak zaawansowanym stadium, że nie ma jak mu pomóc.
Nie mógł dostać się do lekarza. Zdiagnozowano u niego raka w nieuleczalnym stadium
Steve McGregor pracował wcześniej jako ratownik w pogotowiu West Midlands. Podkreślił, że jego zdaniem nowotwór można było operacyjnie wyciąć, gdyby diagnoza została postawiona wcześniej. Już wcześniej występowały bowiem poważne objawy choroby.
Zauważyłem zmiany w oddychaniu, które były dość niepokojące. Czułem, jakbym nie mógł napełnić lewego górnego płuca. Czułem, jakbym nie mógł efektywnie się dotlenić. Powiedziałem lekarzowi, że obawiam się, że przestanę oddychać – opisał 48-latek.
McGregor miał wykonać do przychodni ponad 20 telefonów. Mimo to, lekarz odmówił odwiedzenia go lub wypisania mu skierowania na badanie w placówce medycznej. Dopiero po badaniu w szpitalu w Stafford, udało mu się umówić na wizytę.
Zdiagnozowano u mnie nieoperowalnego raka płuc, mimo że, nigdy nie paliłem i jestem w dobrej formie, mam tylko 48 lat. Lekarz powiedział mi, że w tym roku widział na żywo zaledwie kilkuset pacjentów. Moim zdaniem to, że nie zobaczył mnie wcześniej bardzo mi zaszkodziło – ocenił McGregor.
Spóźniona diagnoza. Efekt pandemii COVID-19
48-latek podkreślił, że spóźniona diagnoza "bardzo go rozzłościła". Mężczyzna martwi się o swoją rodzinę, której nie będzie mógł utrzymywać tak jak dotychczas, ze swojej emerytury. Bliscy McGregora nie otrzymają także prawdopodobnie renty po jego śmierci, ponieważ mężczyzna nie pracował po odejściu ze służby zdrowia.
Steve McGregor planuje przed śmiercią założyć własną fundację. Jej celem ma być "uwypuklenie niedociągnięć brytyjskiego systemu opieki zdrowotnej". Ma także pokazać, jak bardzo jest on "niezdolny do słuchania pacjentów i działania".
Te błędy kosztowały mnie życie, w wieku 48 lat. Mam nadzieję, że fundacja będzie w stanie pomagać innym – podsumowuje McGregor.
Obejrzyj także: Koronawirus w Polsce. Dr Sutkowski potępia przychodnie ograniczające się do teleporad
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.