Wszystko zaczęło się latem 2020 roku, kiedy premier Etiopii Abiy Ahmed odwołał ogólnokrajowe wybory parlamentarne. Tłumaczył to pandemią koronawirusa.
Pierwsza wojna COVID-owa
Ludność prowincji Tigraj jednak się zbuntowała, twierdząc, że to wbrew demokracji. Wbrew jego decyzji przeprowadzili lokalne głosowanie. Politycy opozycji wygrali z druzgocącą przewagą.
Władze Etopii tych wyborów jednak nigdy nie uznały. W październiku 2020 r. odcięły region od funduszy z centralnego budżetu.
Koniec października to atak na dwie bazy etiopskiej armii. Rebelianci twierdzą jednak, że wyprzedzili tylko ruch sił federalnych, które koncentrowały się na granicach regionu. 4 listopada ruszyła rządowa ofensywa na Tigraj.
Jak to najczęściej z tego typu konfliktami bywa, większość ofiar to cywile. Do regionu, za zgodą władz w Addis Abebie, wkroczyła od północy armia Erytrei, a od wschodu bojówki z prowincji Amhara.
Walki trwały 9 miesięcy. Obecnie ustały. Nie jest jednak pewne czy ustały na chwilę, czy trwale. Kontynuacja wojny będzie oznaczała katastrofę humanitarną w Tigraju, a być może wojnę domową w całej Etiopii.