Oto #HIT2019. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Na szczęście trening nie zaczyna się o świcie. Ewa Piątkowska przychodzi na niego kilka minut spóźniona, ale cieszy się, że w ogóle dotarła na salę - budzik nie zadzwonił przez aktualizację aplikacji w telefonie.
Trening trwa dwie godziny, a mnie męczy już samo oglądanie go. To ciągłe wyprowadzanie ciosów: w powietrze w czasie truchtu, potem w basenowy "makaron", w łapę trenerską, w worek bokserski, w gruszkę bokserską.
Aparat nie nadąża za jej ręką i większość zdjęć wychodzi rozmazana. Ewa przestaje bić otoczenie dopiero na samym końcu, w czasie rozciągania. To jej ulubiona część treningu.
Na tym etapie jeden trening dziennie wystarczy. Do tego siłownia i bieżnia w weekendy. "Tygrysica" nie musi stosować się do żadnej diety, po prostu nie wrzuca do garnka byle czego.
Możliwe, że za kilka miesięcy będzie broniła mistrzowskiego pasa, wtedy już standardem będą dwa treningi dziennie i sparingi. Najchętniej sparowałaby z kimś podobnym do przyszłej rywalki, ale pewnie nikt taki się nie znajdzie i znowu będzie musiała walczyć z mężczyznami.
Ewa ma nadzieję na walkę w Stanach Zjednoczonych. Jednak w jej przypadku to nie będzie rozpoczęcie kariery, ale raczej jej ukoronowanie. Miałaby znacznie większą widownię, a poza tym po prostu lubi ten kraj. "Tygrysica” nie kryje, że wybrała dyscyplinę z „wyrachowania” – chciała osiągnąć sukces w sporcie. Dodatkowo to jedna z kilku dyscyplin, którymi można się zająć na poważnie po dwudziestce i zostać mistrzynią świata. Właśnie tak było w jej przypadku. Ale teraz ma 34 lata i zawodowe bicie innych przestaje ją bawić.
Skończę z boksem, kiedy już mi się zupełnie znudzi. Pewnie za dwa lub trzy lata. Moja rodzina nie może się tego doczekać – mówi pięściarka.
Wbrew temu, co myślą dziennikarze, wygląd nie jest jej największym problemem. Bardziej martwi się o głowę. Jak każdy w branży jest narażona na uszkodzenie mózgu spowodowane częstymi urazami głowy, czyli encefalopatię bokserską.
Widzi kolegów, którzy bełkoczą i zataczają się, mimo że są zupełnie trzeźwi. Nie ma też znaczenia, czy często padali na deski, czy nie. To kwestia indywidualna. Oczywiście każdy mówi sobie, że jego to nie spotka, ale niepokój pozostaje. Encefalopatia jest niewyleczalna, objawy pojawiają się powoli, najczęściej kilkanaście lat po rozpoczęciu kariery.
Na razie bolą ją tylko stawy, ale to normalne. Sport wyczynowy ze zdrowiem nie ma nic wspólnego. Po każdej walce ma na twarzy mapę uderzeń przeciwniczki.
W ringu prawie tego nie czuje, adrenalina robi swoje. Ale następnego dnia przypadkowe dotknięcie czoła lub policzka skutkuje bolesnym przypomnieniem o ciosie, przed którym się nie uchyliła. Po każdej obronie mistrzowskiego pasa robi sobie porządne wakacje. Wraca do treningów, kiedy wszystkie siniaki zejdą z twarzy.
Poza ringiem codzienność mistrzyni nie różni się za bardzo od życia zwykłych śmiertelników. Zajmuje się tłumaczeniami – ma certyfikat biegłości Proficiency w języku angielskim, występuje też w telewizji jako ekspertka i komentatorka boksu. Zrobiła studia magisterskie z programowania, ale długie siedzenie przed komputerem jest dla niej zbyt nudne, by mogła z nim wiązać przyszłość.
"Tygrysica" przed wejściem na ring zwykle wygląda na spokojną, a nawet wyluzowaną. Jednak kiedyś usłyszała od kolegi, że jej walkę oglądało się bardzo dobrze, ale przed nią powinna się więcej uśmiechać.
Przejaw dyskryminacji? Jeszcze nie, ale to dziwnie było coś takiego usłyszeć. Pytania o kobiecą perspektywę w męskim sporcie od dawną ją nudzą.
Od lat pytają mnie o to samo: "Dlaczego taki męski sport?". Tak można nazwać właściwie każdą dyscyplinę, jeśli nie większość zawodów. Co mają powiedzieć siatkarki plażowe, które wielu widzów ogląda tylko z powodu ich strojów? Ostatnio widziałam też koszykarki w leginsach. To wszystko jest robione z myślą o widzu, najczęściej mężczyźnie. Żyjemy w męskim świecie - wzrusza ramionami Piątkowska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.