Ostatnie wybory prezydenckie w Ukrainie miały miejsce na przełomie marca i kwietnia 2019 roku. W II turze Wołodymyr Zełenski został wybrany imponującą większością 73,22 proc. głosów. Ze stanowiska ustąpił tym samym Petro Poroszenko, który podczas drugiej wizyty Ukraińców przy urnach poniósł sromotną klęskę.
Kadencja głowy państwa w Ukrainie trwa 5 lat, a kandydat może tylko raz ubiegać się o reelekcję — tak samo zresztą jak ma to miejsce w Polsce. Wychodzi więc na to, że teoretycznie Ukraińcy powinni teraz szykować się do kolejnych wyborów, a kampania prezydencka powinna wchodzić w ostatnią fazę. W ciągu ostatnich lat jednak sytuacja diametralnie się zmieniła.
Według ukraińskiego prawa w trakcie stanu wojennego, który obecnie rzecz jasna obejmuje całe terytorium państwa, nie można przeprowadzać wyborów. Tym samym przełożono już wybory parlamentarne, które miały odbyć się w październiku 2023 r., a także wspomniane wybory prezydenckie, których I tura powinna mieć miejsce właśnie w marcu 2024 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiadomo już, że to się nie stanie, lecz nie oznacza to, że Ukraińcy skupiają się tylko i wyłącznie na wojnie z Rosją i obroną ojczyzny, a kwestie polityki wewnętrznej na razie odkładają na dalszy plan. Pokazuje to sondaż przygotowany dla ukraińskiego portalu "Censor.NET" przez firmę SOCIS.
Zełenski nie wygrałby drugiej tury wyborów prezydenckich. Na horyzoncie nowy potężny konkurent
Gdyby wybory odbyły się na początku marca 2024 r., Wołodymyr Zełenski dostałby się do drugiej tury, zdobywając ogółem 21,7 proc. głosów. Jest jednak jeden konkurent, który obecnie całkowicie deklasuje obecnego prezydenta w sondażach.
Chodzi o Walerija Załużnego — byłego już naczelnego dowódcę Sił Zbrojnych Ukrainy, który w obliczu problemów (został uznany za "niezdolnego do służby wojskowej") został 7 marca 2024 r. mianowany przez Zełenskiego ambasadorem Ukrainy w Wielkiej Brytanii.
Załużny cieszy się sporą estymą w ojczyźnie, a teraz postanowił mocniej zaangażować się w politykę, przyjmując funkcję ambasadora. Nie wyraził co prawda oficjalnej chęci startu w wyborach prezydenckich, ale wszystko może się zmienić.
Według wspominanego wyżej sondażu w I turze zdobyłby on bowiem 31,3 proc. głosów. II tura byłaby zaś deklasacją ze strony Załużnego, który mógłby liczyć na poparcie w okolicach 67,5 proc.
Portal "Censor.NET" wykonał również podobne badanie w kwestii wyborów parlamentarnych. Gdyby odbyły się one właśnie teraz, potencjalna partia Walerija Załużnego (jeśli zostałaby takowa utworzona) zdobyłaby większość w parlamencie z dorobkiem 34,2 proc. głosów, licząc osoby niezdecydowane. Bez nich wynik ten wynosi aż 46,4 proc.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.