Francuzka Valerie Bacot w 2016 roku przyznała się, że zabiła męża. W piątek 25 czerwca sąd wydał wyrok w tej sprawie. Kobieta, gdy go usłyszała, osunęła się na ziemię.
Sąd w Chalon-sur-Saone skazał ją na cztery lata więzienia, z czego 3 w zawieszeniu. Valerie rok spędziła w areszcie, więc okres ten został wliczony w karę - dlatego też po usłyszeniu wyroku mogła od razu wyjść na wolność.
Francuzka od 12 roku życia doświadczała krzywd z rąk mężczyzny, który najpierw był jej ojczymem, a później mężem. Była maltretowana, gwałcona, a także zmuszana do uprawiania prostytucji z innymi mężczyznami.
Daniel Polette był o 25 lat starszy od Valerie. Valerie Bacot urodziła pierwsze dziecko, gdy miała 17 lat. Po latach męczarni zdecydowała się zabić męża. Jej obrońcy zeznawali w sądzie, że bała się, że ten sam los spotka jej córkę. Mąż miał wielokrotnie grozić jej pistoletem.
Czytaj też: Portugalia w strachu. Koronawirus znów atakuje
"Powinna być skazana, a jednocześnie wyjść na wolność"
Sąd opowiada się za cywilizowanymi wartościami, wśród których jest ochrona życia. Gdy ktoś zaczyna wymierzać sprawiedliwość na własną rękę, wówczas wszyscy jesteśmy ze sobą nawzajem na wojnie - wyjaśnił prokurator Eric Jallet.
Kobieta w końcu mogła wrócić do swoich dzieci. Gdy Bacot opuściła gmach sądu, powiedziała, że jej bitwa jeszcze się nie zakończyła, bo czuje się rozbita fizycznie i psychicznie i jedyne, o czym marzy, to zobaczyć teraz czwórkę swoich pociech.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.