Do niecodziennej sytuacji doszło na jednym z gdańskich parkingów dla rowerów. Jeden ze stojących tam jednośladów upodobał sobie rój pszczół. Choć owady nie były agresywne, strażniczki "Animal Patrolu" zabezpieczały teren, żeby mieć pewność, że nikomu nic się nie stanie. Pszczoły ani myślały opuścić to miejsce.
Na szczęście z pomocą właścicielce jednośladu przyszedł pszczelarz. "Pszczoły znajdowały się na rowerze i trudno je było z niego zdjąć. W działaniach przeszkadzały też opady deszczu" - poinformowała gdańska Straż Miejska na swoim profilu na Facebooku.
Ostatecznie rowerzystka, której jednoślad zajęły pszczoły, odzyskała go po nieco ponad trzech godzinach i mogła wrócić do domu. Na tym dobre wiadomości się nie kończą. Pszczoły znalazły bezpieczne schronienie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od pszczelarza dowiedzieliśmy się, że rój ma nowy dom. Pszczoły już się do niego przyzwyczaiły. Po kilkudniowej rekonwalescencji będą mogły wrócić do zbierania pyłku. W tym roku miodu prawdopodobnie jeszcze nie będzie, ale w przyszłym już na pewno — przekazała Straż Miejska z Gdańska.
Czytaj też: 800+ to za mało? "Powinno wzrosnąć"
Jak zachować się, kiedy zobaczymy wędrujący rój pszczół?
W Gdańsku mieliśmy do czynienia z wędrownym rojem pszczół. Nie jest to zjawisko szczególnie rzadkie. Zdarza się, że owady decydują się opuścić dotychczasowy ul i wyruszyć w poszukiwaniu nowego miejsca dla siebie. Powodów takiego stanu może być wiele. Owady mogą się na to zdecydować, kiedy poczują się zagrożone lub gdy populacja pszczół w ulu staje się zbyt duża.
Podróż w poszukiwaniu nowego miejsca może być długa i wyczerpująca, dlatego zdarza się, że owady zatrzymują się, żeby odpocząć. Zwykle po odzyskaniu sił, kontynuują swoją podróż w poszukiwaniu nowego domu.
Jeśli natkniemy się na wędrujący rój, pod żadnym pozorom nie należy zabijać pszczół! Owady te nie zaatakują, jeśli nie poczują się zagrożone.