Komary mają ściśle określone preferencje pogodowe. Najchętniej rozmnażają się przy wilgotnej, ale i umiarkowanie ciepłej aurze.
Ich rozwój rokrocznie rozpoczyna się w maju. Właśnie ten miesiąc dla ich letniej aktywności jest wręcz kluczowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tym roku pogoda nie była sprzyjająca dla komarów. Była zgoła odmienna od ich upodobań - maj był chłodny, a wręcz zimny.
Później nadeszła susza, która sprawiła, że oczka wodne i kałuże, w których larwy komarów najchętniej się namnażają, całkowicie wyschły. Doprowadziło to do znacznego ograniczenia liczebności krwiopijców, na całe tygodnie - zauważa serwis twojapogoda.pl.
Ostatnio sytuacja znów się odwróciła. Mieliśmy bardzo deszczowe dni, którym towarzyszyły nadspodziewanie niskie temperatury. Gdy opady odsunęły się w cień, od razu nadeszły... upały. Aura zatem znów zadrwiła z komarów. I to bardzo bezlitośnie.
Wspomniany portal podkreślił też, że "nie ma już wątpliwości, że ten sezon letni będzie najmniej dokuczliwym pod względem komarów na tle wielu poprzednich lat".
A trzeba podkreślić, że od 2020 roku komarów mieliśmy istne chmary, które poważnie ograniczały naszą aktywność na świeżym powietrzu - podsumowano.
Oczywiście brak komarów to doskonała wiadomość. Niejednokrotnie były one prawdziwym utrapieniem w trakcie wieczornych spacerów i pikników na obszarach zielonych.
Dzięki ograniczonej liczbie krwiopijców można cieszyć się również z oszczędności. Władze wielu miejscowości corocznie wydawały miliony złotych na walkę z owadami za pomocą oprysków.