O samym pożarze wiadomo na razie stosunkowo niewiele. Wybuchł w południowej części rosyjskiej stolicy, przy tzw. Drodze Kaszyrskiej, prowadzącej do miasta Kaszyra w dystrykcie o tej samej nazwie. To ważna arteria komunikacyjna rosyjskiej stolicy. Pożar ogarnął hangary i hale, jednak nie wiadomo, co się w nich znajdowało.
Zagrożenie jest jednak duże - płonie ok. 2 tys. m kw. powierzchni magazynowej. Taką informację podał białoruski serwis NEXTA. Do gaszenia pożaru zaangażowano, oprócz jednostek regularnej straży pożarnej, także śmigłowce. Nagrania z akcji ratowniczej opublikowała wspomniana NEXTA.
Co ciekawe, rosyjskie Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych (MCzS) już ogłosiło, że przyczyną pożaru było podpalenie. Na przestrzeni maja i czerwca do takich sytuacji dochodziło na terenie całej Rosji. Przyczyny pożarów w większości nie są znane.
Czytaj też: Rosja płonie. Pożary wymykają się spod kontroli
Kamil (zastrzega anonimowość nazwiska), były operator jednej z polskich jednostek specjalnych i autor w serwisie Bezpieczeństwo i Strategia mówi o2.pl, że nie można wykluczyć działań ukraińskich służb specjalnych. Dodaje jednak, że Ukraińcy mogli znaleźć prostszy i skuteczniejszy sposób, niż skomplikowane przenikanie na teren wrogiego kraju. Wykorzystują do takich akcji dywersyjnych... lokalnych przestępców.
Były żołnierz przekonuje, że występujące na terenie Rosji mają różne podłoże i co najwyżej jedynie niewielka ich liczba jest dziełem ukraińskich sił specjalnych. Ich możliwości, jak dodaje, są na obecnym etapie najprawdopodobniej znacznie ograniczone. Większość wysiłków poszczególnych jednostek skierowana jest na aktywność związaną z ruchami wojsk i służb rosyjskich na terenie samej Ukrainy.
Dlatego znacznie łatwiej jest ukraińskim służbom specjalnym wynająć np. rosyjską grupę przestępczą do wykonania określonego zadania. Jeszcze innym sposobem jest zwerbowanie współpracownika spośród osób przymusowo przesiedlanych na terytorium Rosji - mówi rozmówca o2.pl.
Dodaje też, że większość pożarów, szczególnie tych mniejszych i wycelowanych w punkty rekrutacyjne armii jest zaś prawdopodobnie działaniem samych Rosjan. Tych, którzy sprzeciwiają się praktykom rekrutacyjnym rodzimego wojska. Niektóre z nich wybuchają też z przyczyn naturalnych lub też na skutek słabej kondycji technicznej danego obiektu.
Do podpaleń biur werbunkowych armii dochodziło w Rosji kilkakrotnie. Szczególnie w kwietniu i maju. Wtedy w stronę punktów rekrutacyjnych latały nawet koktajle Mołotowa.