Pierwszy pożar na nielegalnym składowisku odpadów tekstylnych w Kamieńcu wybuchł w październiku 2021 roku. Od tej pory ogień pojawiał się w tym miejscu... kilkadziesiąt razy! Trzy razy zdarzyło się, że gaszenie pożaru zajęło strażakom ponad tydzień.
Wiadomo, że odpady były też podpalane. Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Słupsku, ale na razie nie ma mowy o przełomie w śledztwie.
RMF24.pl przypomina, że zagrożenie wcale nie minęło. Pojawił się za to nowy problem, który nasilił się latem. Odpady, które jeszcze niedawno płonęły, teraz gniją.
Wielokrotnie polewane wodą w trakcie akcji gaśniczych hałdy tkanin, składowane pod gołym niebem, po prostu zaczęły gnić — informuje portal.
Nielegalne składowisko w Kamieńcu. Lokalne władze apelują o pomoc
Wójt gminy Cewice Jerzy Bańka wyjaśnia, że lokalnych władz nie stać na likwidację nielegalnego składowiska. Wielkopolska firma wyliczyła, że kosztowałoby to 32 miliony złotych. Taki wydatek wiązałby się z bankructwem gminy.
Apele o pomoc na razie nie przyniosły rezultatów. — Biłem głową w mur. Pisałem do WIOŚ, do wszystkich instytucji, do ministerstwa klimatu — skarży się wójt. Jak twierdzi, problemu nie bagatelizowano. Raczej zwyczajnie rozkładano ręce z bezradności.
Okoliczni mieszkańcy żyją w ciągłym strachu i niepewności. Skarżą się na uprzykrzający życie smród oraz obecność gryzoni.
Okrutnie się żyje. Taki smród, fetor, że nieraz nie można wyjść na podwórko. Czuje pan, jak to śmierdzi? To nie jest gnojówka z pola. Gnojówka jest z tyłu zabezpieczona... a te szmaty po prostu gniją, siłą rzeczy musi śmierdzieć. Boimy się o zdrowie. Wstajemy rano, oczy mamy zaropiałe, łzawią. Gardło, cały czas jakiś kaszel czy coś. Wiadomo, od tego się będą różne rzeczy działy — mówi jeden z mieszkańców Cewic w rozmowie z RMF FM.
Czy problem uda się wreszcie rozwiązać? Składowisko powstało na terenie jednej ze spółek, która wydzierżawiła teren pewnej firmie. Ta zgromadziła odpady i... przepadła. Wójt mówi, że nie ma z nią kontaktu.