Francja postanowiła wysłać nad Morze Śródziemne dwa myśliwce i fregatę. Jednostki mają zostać skierowane na wschodnią część morza, gdzie tureckie statki kilka dni temu badały teren w poszukiwaniu surowców.
Statki tureckie pływały po części morza, która jest traktowana jako własność Grecji. Turcy twierdzą z kolei, że pływali po swoich wodach, odnosząc się do nieuznawanej na arenie międzynarodowej Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Napięcie między krajami rośnie, a Francja, jako sojusznik Grecji w NATO, nie pozostaje bierna wobec zagrożenia.
Dwa myśliwce Rafale, a także "Lafayette" - fregata wojskowa - mają lada dzień pojawić się na wschodniej części morza. Mają tam stacjonować dla bezpieczeństwa, a także po prostu "być pod ręką", na wszelki wypadek. To ma też pokazać Turcji, że Grecja może liczyć na natychmiastową pomoc sojuszników.
Turcja nie konsultowała z żadnym innym państwem decyzji o wszczęciu prac badawczych w tych częściach morza - informuje BBC. Emmanuel Macron podkreśla, że tureckie statki powinny odpłynąć z miejsc, które należą do Grecji.
Cenne surowce pod powierzchnią wody przykuwają uwagę tureckich władz
Do kogo należą surowce znajdujące się pod wodą, na którą wpłynęły tureckie statki m.in. w miniony poniedziałek? Z punktu widzenia całego świata poza Turcją - do Grecji i Cypru. Tylko Turcy uznają ten teren za wody terytorialne samozwańczej Republiki Północnego Cypru.
Sytuacja we wschodniej części Morza Śródziemnego jest niepokojąca. Jednostronne decyzje Turcji dotyczące poszukiwań ropy naftowej wywołują napięcia. Napięcia te muszą się skończyć, aby umożliwić spokojny dialog między krajami sąsiadującymi i sojusznikami w NATO - podkreślił Emmanuel Macron.