Na myśl o tym koszmarze, łzy same płyną do oczu. Łajba opuściła libijski port Tobruk, a następnie przewróciła się i z impetem zatonęła na Morzu Śródziemnym (blisko 75 km od miasta Pylos, na południowo - zachodnim wybrzeżu Peloponezu).
Łódź była mocno przeładowana. Docelowo miała dotrzeć do Włoch. Nie udało się. Choć we wtorek władze greckie oferowały migrantom pomoc (nawiązywały połączenia przez telefon satelitarny), ci wielokrotnie jej odmawiali. Wyrażali chęć kontynuowania podróży.
Zatonęła łódź z migrantami. Kilkadziesiąt osób nie żyje
W związku z dramatem w Grecji ogłoszono trzydniową żałobę. W wyniku akcji ratunkowo-poszukiwawczej udało się do tej pory ocalić tylko 104 osoby. Niestety blisko osiemdziesiąt z nich się utopiło. Część nie umiała pływać, nie mieli też kamizelek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co najgorsze, wciąż nie ustalono, ile tak naprawdę pasażerów podróżowało łajbą. Szacuje się, że od 400 do nawet 750 osób. Ciała przewieziono do badań sekcyjnych.
Wrak statku u wybrzeży Pylos oznacza jedną z największych tragedii morskich na Morzu Śródziemnym w niedawnej historii - powiedziała "Reutersowi" Maria Clara, przedstawicielka UNHCR w Grecji.
"Smutek i gniew po kolejnej śmiertelnej tragedii na Morzu Śródziemnym" - napisał na swoim koncie na Twitterze Filippo Grandi, Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców.
Zaapelował też do rządów, aby współpracowały nad utworzeniem bezpiecznych ścieżek dla migrantów.