Prowokacje graniczne i manipulowanie migrantami to specjalność białoruskich służb od dwóch lat. W 2021 roku nasi sąsiedzi zaczęli - pod dyktando służb w Moskwie - ściągać przybyszów z Afryki, Azji oraz Bliskiego Wschodu i zmuszać ich do forsowania granic Unii Europejskiej w Polsce, na Litwie oraz Łotwie. Proceder trwa do dziś.
O możliwych prowokacjach ostrzegają teraz Łotysze, którzy sami mają wielkie problemy z upilnowaniem granicy. Pilnie śledzą jednak ruchy władz w Mińsku i zapowiadają, że sytuacja może się pogorszyć. Zdaniem Guntisa Pujatsa, szefa łotewskiej straży granicznej, wkrótce może dojść do dużej prowokacji z udziałem migrantów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Guntis Pujats przyznał, że obawia się powtórzenia scenariusza znanego z polskiej granicy z 2021 roku. Jesienią duże grupy migrantów pod naporem białoruskich służb, próbowały sforsować polską granicę i zablokowały przejście w Kuźnicy. Doszło do starć z policją i użycia armatek wodnych oraz gazu łzawiącego. Było naprawdę gorąco.
Teraz taki scenariusz znów może mieć miejsce, a kraje UE nie wiedzą do końca, czy tym razem białoruskie służby skierują migrantów w stronę Łotwy, Litwy, a może znów pod polską granicę. Duży udział w całym procederze ma białoruska straż graniczna, która eskortuje migrantów do granicy i zmusza do łamania prawa.
Białorusini zbierają już migrantów i będą chcieli zaatakować, pomagają im oczywiście Rosjanie, którzy od początku inspirują kryzys humanitarny na wschodzie naszego kraju i przy granicach. Jak informuje agencja LETA, łotewska straż graniczna ma dowody na to, że forsowanie granic odbywa się pod okiem białoruskich służb.
Pojawiają się też obawy o to, że działania hybrydowe wspierać będą najemnicy z Grupy Wagnera oraz że migranci dostaną broń palną, co może stanowić jeszcze większe zagrożenie dla życia i zdrowia pograniczników. Tak naprawdę każdy scenariusz na wschodniej granicy UE jest możliwy, a Polska, Litwa i Łotwa szykują się na ciężkie tygodnie.
Do obserwacji sytuacji na granicy z Białorusią wykorzystywane są m.in. drony, śmigłowce i dane satelitarne. Polska armia, w związku z zagrożeniem ze strony najemników, przesunęła 10 tysięcy żołnierzy na Podlasie i w okolice tzw. przesmyku suwalskiego. Litwa oraz Łotwa poprosiły o wsparcie kraje NATO oraz wspólnotę europejską.