Ukraińskie służby donoszą, że Rosjanie dążą do zniszczenia największej elektrowni jądrowej w Europie. Składający się z sześciu reaktorów kompleks w Zaporożu ma być regularnie ostrzeliwany przez Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej. Zdaniem Ukraińców, Rosjanie planują wysadzić go przy użyciu min.
ONZ ostrzega, że sytuacja na miejscu "wymknęła się spod kontroli", odkąd w marcu Rosjanie przejęli tereny wokół elektrowni. Zdaniem światowej agencji, żołnierze Władimira Putina mieli naruszyć "wszystkie możliwe procedury bezpieczeństwa". Rosyjscy propagandyści zaprzeczają jednak tym ustaleniom i twierdzą, że to ukraińskie wojsko ostrzeliwuje elektrownie.
W poniedziałek 8 sierpnia wieczorem głos w sprawie zabrał na antenie Rossija 1 lider prokremlowskiego ruchu Parus Jurij Kot. Ocenił on, że "Ukraina i Zachód kreują fikcyjną rzeczywistość".
Trzeba wyjaśnić tę sytuację, zwrócić się do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Jeżeli elektrownia w Zaporożu zostanie uszkodzona i dojdzie do katastrofy nuklearnej, dwie bomby atomowe spadną na wasze ośrodki decyzyjne w Londynie i Waszyngtonie. Nie będzie więcej rozmów – podkreślił.
Rosyjscy propagandyści grożą Zachodowi. "Apokalipsa wydarzy się na naszych oczach"
Słowa zaproszonego do studia gościa nie przypadły jednak do gustu wszystkim zgromadzonym. Historyk, politolog i szef związanego z Kremlem moskiewskiego Centrum Informacji Politycznej ["niezależne" centrum badawcze] Aleksiej Muchin ocenił, że takie zapowiedzi nie przyniosą niczego dobrego.
Taki ruch spowodowałby aktywację protokołu wzajemnego zniszczenia, więc powstrzymałbym się od takich deklaracji – zaznaczył.
Słowa o bombach atomowych spadających na Londyn i Waszyngton to nie jedyne groźby rosyjskiej propagandy. Igor Korotczenko, pułkownik rezerwy i redaktor naczelny rosyjskiego Magazynu Obrony Narodowej stwierdził w poniedziałek, że Europę czeka "nuklearna zima" spowodowana odcięciem przez Kreml dostaw gazu.
Apokalipsa wydarzy się na naszych oczach. Wyłączenie dostaw energii, brak gazu, niezadowoleni ludzie na ulicach, kłopoty z policją i desperackie próby przetrwania. Nie będzie jedzenia ani elektryczności. A najważniejsze jest to, że nie będzie nadziei – opisał Korotczenko.
Rosjanie wykorzystują elektrownię jako "tarczę". "Będzie albo rosyjska, albo niczyja"
W poniedziałek ukraińska agencja jądrowa Energoatom poinformowała, że Rosjanie podłożyli w elektrowni atomowej w Zaporożu materiały wybuchowe i są gotowi "wysadzić ją w powietrze". Zacytowano przy tym słowa rosyjskiego generała dywizji Walerija Wasiliewa.
Zaminowaliśmy wszystkie ważne obiekty elektrowni i nie ukrywamy tego przed wrogiem. Ostrzegaliśmy ich. Wróg wie, że zakład albo będzie rosyjski, albo niczyj. Jesteśmy gotowi na konsekwencje tego kroku – miał powiedzieć dowódca armii Władimira Putina.
Doniesienia wywiadowcze mówią, że tereny wokół elektrowni wykorzystywane są przez rosyjskich żołnierzy do regeneracji sił. Bliskość zakładu ma chronić ich przed ukraińskim ostrzałem. Sekretarz stanu USA Antony Blinken nazwał działania Rosji wokół elektrowni "szczytem nieodpowiedzialności" i oskarżył Moskwę o wykorzystywanie jej jako "tarczy nuklearnej".
Obejrzyj także: Rosjanie wejdą do Mołdawii? Ekspert o czarnym scenariuszu