Wysoki rangą rosyjski deputowany zasugerował porwanie ministra obrony kraju NATO na terenie Ukrainy i sprowadzenie go do Moskwy w celu przesłuchania, jakie "rozkazy" Zachód wydaje władzom w Kijowie.
Absurdalna propozycja, której konsekwencją byłaby prawdopodobnie wojna światowa, padła w poniedziałek w telewizji państwowej Rossija-1 w talk show "60 minut" prowadzonym przez Olgę Skabajewą, jedną z czołowych kremlowskich propagandystek, zwaną "żelazną lalką Putina".
Czytaj też: Przechwycono rozmowę. Putin wpadnie w szał
Być może to fantastyczny spisek, który uwarzyłem… że w niedalekiej przyszłości, na pewnym etapie, minister wojny jakiegoś kraju NATO pojedzie pociągiem do Kijowa, aby porozmawiać z Zełenskim. Ale by tam nie dotarł. I obudziłby się gdzieś w Moskwie – powiedział Morozow.
– To znaczy, że byśmy go porwali? – zapytała z uśmiechem prowadząca. Rosyjski polityk przytaknął i stwierdził, że po przesłuchaniu owego porwanego urzędnika Kreml wiedziałby konkretnie, które państwa są "za co odpowiedzialne", cokolwiek miało to znaczyć, skoro kraje NATO nie kryją liczby ani rodzaju broni wysyłanej Ukraińcom.
Czytaj też: Tak Rosjanie atakują cywili. Przerażające wideo
To nie jest takie nieprawdopodobne… Teraz na świecie są nowe zasady. Niech wszyscy ci ministrowie wojny przyjeżdżający do Kijowa trochę pomyślą o tym, jak by to było obudzić się w Moskwie – podsumował groźby Morozow, nie wspominając o tym, że porwanie ministra kraju NATO oznaczałoby wypowiedzenie wojny całemu Sojuszowi, czyli de facto rozpętanie wojny światowej.
Oleg Morozow pierwszy raz dostał się do rosyjskiego parlamentu w 1993 roku. Od tego czasu pełnił różne funkcje, m.in. był posłem, senatorem, a w latach 2012-2015, czyli w czasie trzeciej prezydentury Władimira Putina, szefem gabinetu prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. polityki wewnętrznej
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.