Kilka dni temu media obiegła informacja, że Ribert El Gendy, uczestnik "Dance Dance Dance" uległ poważnemu wypadkowi.
Podczas próby generalnej, chcąc wykonać podnoszenie wraz ze swoją taneczną partnerką, Małgorzatą Opczowską, doznał kontuzji. Natychmiast wezwano lekarza. Prezentera wysłano na prześwietlenie. Okazało się, że uszkodził więzadło łokciowe w stawie śródręczno-paliczkowym kciuka i że bez gipsu się nie obędzie.
Teraz na jaw wyszły zaskakujące fakty. Okazuje się bowiem, że... nie jest to pierwszy raz w telewizji, gdy El Gendy doznaje kontuzji. Zdecydował się opowiedzieć o tym serwisowi "Pomponik".
Prezenter przyznał, że początki pracy w "Pytaniu na śniadanie" nie były łatwe. Gdy przygotowywał się do jednego z odcinków, nagle wydarzyło się coś niespodziewanego. Stracił przytomność i upadł na kamienną posadzkę.
Nigdy o tym nie mówiłem publicznie, bo było to dla mnie trudne, ale trzy lata temu, kiedy dopiero zaczynałem pracę w "Pytaniu na śniadanie", zdarzyło się coś, co mogło skończyć się dla mnie tragicznie. Czekałem na omówienie programu i nagle upadłem na kamienną posadzkę i straciłem przytomność. Dzień wcześniej wróciłem z Ameryki Południowej z Rajdu Dakar, nie spałem 26 godzin, zmieniłem strefę czasową... - przyznał.
Prezenter trafił do szpitala, a tam lekarze uznali, że... ma pękniętą czaszkę!
Trafiłem na SOR do szpitala na Wołoskiej w Warszawie, po prześwietleniu okazało się, że pękła mi czaszka. Co parę minut traciłem przytomność, także w szpitalu. Lekarze do dziś nie wiedzą, jaka była przyczyna. Szukali zmian nowotworowych, na szczęście nic nie znaleźli, ale od tego momentu badam się regularnie, bo po prostu się boję... - dodaje.
Nie pozostaje zatem nic innego niż życzyć mu, aby nie miał więcej wypadków w pracy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.