O zmianach w rosyjskim prawodawstwie poinformował think-tank Instytut Badań nad Wojną (ISW). Projekt ma być przedstawiony Dumie Państwowej - czyli rosyjskiemu parlamentowi - w piątek. Grupy ochotnicze i formacje najemnicze mają zostać oddane pod większą kontrolę.
W tym przypadku - pod kontrolę MSW, bo jego częścią jest formalnie Rosgwardia, czyli Federalna Służba Wojsk Gwardii Narodowej Rosji. Formacja podległa generałowi Wiktorowi Zołotowowi nie wchodzi w struktury rosyjskiego ministerstwa obrony, pomimo że jest uzbrojoną, umundurowaną formacją, która także walczyła w Ukrainie.
Omawiany projekt to realizacja zapowiedzi rosyjskich władz. Grupy najemnicze i formacje ochotnicze, takie jak Grupa Wagnera, mają być silniej kontrolowane przez oficjalne struktury. Można odczytywać to jako pokłosie niesławnego buntu wagnerowców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co oznacza taki ruch Kremla? Jak mówi o2.pl prof. Daniel Boćkowski z Zakładu Socjologii Polityki i Bezpieczeństwa Uniwersytetu w Białymstoku, obecnie trudno ocenić to posunięcie i jego konsekwencje. Być może, jak przekonuje, po doświadczeniach z wagnerowcami Kreml uznał, że Rosgwardia ma być dodatkowym, żelaznym ramieniem władzy dostępnym wewnątrz kraju.
Po decyzji o wzmocnieniu Rosgwardii ciężkim sprzętem, w tym odebranym Wagnerowi, ruch mający podporządkować jej wszystkie formacje o charakterze militarnym, które nie są w gestii ministra obrony Siergieja Szojgu, jest próbą ustanowienia całkowitej kontroli nad grupami tworzonymi i finansowanymi przez regiony i wielkie holdingi, które należą do wyznaczonych przez Kreml oligarchów - mówi prof. Boćkowski.
A takie próby już były. W kwietniu pojawiły się informacje o stworzeniu grupy "Potok", którą finansować miał Gazprom. Co ciekawe, istnienie "Potoku" - wtedy w sile batalionu - ujawnił nie kto inny, jak twórca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn.
Co przyniesie Kremlowi podporządkowanie najemników państwu? Zdaniem prof. Boćkowskiego, jeśli to się uda, władza nie tylko będzie miała pełną kontrole nad tymi siłami, ale dodatkowo będzie mogła ich swobodnie używać do swoich potrzeb w razie zagrożeń wewnętrznych o większej skali "geograficznej". Mówiąc krótko, Kreml dostanie dodatkowe siły do tłumienia wszelkich potencjalnych zagrożeń, utrzymywane przez podmioty zewnętrzne.
Kolejnym pytaniem jest też to o przyszłość samej Grupy Wagnera. Po śmierci jej twórcy i dowódców 23 sierpnia formalnie grupa dalej działa. Bojownicy zostali jednak wycofani z Ukrainy. Część trafiła na Białoruś, część do Afryki. Tam grupa pilnowała licznych interesów, np. kopalń surowców naturalnych.
Źródła rosyjskie twierdzą, że Prigożyn zapisał aktywa i zarządzanie grupą swojemu synowi - Pawłowi. Powołuje się na nie także ISW, który podaje, że dowódca Rosgwardii gen. Zołotow spotkał się z Prigożynem juniorem i obecnym dowódcą grupy - Antonem Jelizarowem, znanym w Rosji pod kryptonimem "Lotos". Poprzedni dowódca Dmitrij Utkin nosił kryptonim "Wagner", dlatego tak też nazywano całą formację.
Prof. Boćkowski mówi, że dziś grupa jest w zasadzie narzędziem operacji propagandowych. A w Afryce dobrze się kojarzącą marką, która działała zgodnie z oczekiwaniami wynajmujących go junt wojskowych.
Nie wiem, czy można jeszcze mówić o tym, że ma jakiekolwiek samodzielne interesy. Moim zdaniem z powrotem została całkowicie podporządkowana służbom i pod Wagnera podpięte zostaną grupy realizujące konkretne zadania. Możliwe też, że z czasem, kiedy wzrośnie liczba "sprawdzonych" alternatywnych grup najemnych, marka Wagner zostanie wygaszona - konkluduje białostocki naukowiec.
Nie wszyscy bojownicy grupy zdecydowali się na współpracę z regularną armią. Część wyjechała do wspomnianej już Afryki, część odeszła. Dane dotyczące liczebności Grupy Wagnera obecnie nie są znane.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.