Informację o czarnorynkowym handlu bronią z Ukrainy opublikował jako pierwszy austriacki portal. Według zapewnień dziennikarzy, w tzw. "darkwebie", czyli w uproszczeniu mniej kontrolowanej części internetu kwitnąć miał nielegalny obrót bronią. Uzbrojenie to miało trafiać np. do grup przestępczych czy terrorystycznych.
Austriacy zaprezentowali zdjęcia i zrzuty z kont w popularnym komunikatorze Telegram. Miały one dowodzić, że na czarnym rynku można kupić bardzo wiele typów i rodzajów uzbrojenia. Od broni krótkiej i amunicji, przez ręczne karabiny maszynowe, aż po granaty i wyrzutnie pocisków przeciwpancernych.
Jak mówił o2.pl były oficer polskiego kontrwywiadu, płk Andrzej Skwarski, zapobieganie nielegalnemu obrotowi bronią i amunicją jest w praktyce bardzo trudne. Przypominał, że sytuacje takie miały miejsce także w przypadku wojny rosyjsko-afgańskiej, gdy Amerykanie dostarczali Afgańczykom broń, którą późnej musieli od nich odkupować, by nie stanowiła zagrożenie.
Co udowodnili Brytyjczycy?
Tymczasem według brytyjskiego BBC, spora część prezentowanych w Telegramie zdjęć uzbrojenia, jakie rzekomo można nabyć w Ukrainie to fejki lub manipulacje. Niektórzy "sprzedający" manipulowali zdjęciami przy pomocy programów graficznych, używając fotografii sprzętu wojskowego i broni, które dostarczono np. Syrii.
Co ciekawe, Brytyjczycy, którzy skontaktowali się z domniemanymi sprzedawcami dowodzą, że po analizie sposobu ich komunikacji można wysnuć wniosek, iż to nie Ukraińcy a Rosjanie. Chodzi o sposób budowania zdań i fraz w rozmowie z "odbiorcą" sprzętu. Brytyjczycy skontaktowali się m.in. z ekspertką ds. języków słowiańskich. Część związków frazeologicznych, używanych przez "dostarczycieli" broni miała być wprost rosyjska, a część mogła wskazywać na użycie prostych, internetowych tłumaczy.
Ekspertka i tłumaczka stwierdziła również, że nadawca komunikatów popełniał błędy gramatyczne w użyciu języka. Chodziło m.in. o końcówki fleksyjne używanych podczas odmiany wyrazów czy niewłaściwego używania czasów gramatycznych. Czego to dowodzi? W skrócie: użytkowany przez "sprzedawców" broni język "ukraiński" nie był podstawowym językiem nadawcy komunikatu.
Rosyjska mistyfikacja i osłabienie Ukrainy
Brytyjczycy zwrócili się również do firmy, zajmującej się badaniem wyzwań związanych z cyberprzestępczością. Eksperci firmy stwierdzili, że osoby podające się za "sprzedawców" uzbrojenia są mało znane, nawet wśród użytkowników tego rodzaju usług, jak nielegalny handel bronią w sieci. Mogłoby to dowodzić mistyfikacji dokonanej przez samych Rosjan, np. rosyjskie służby specjalne.
Cel takich działań jest jasny: ukazanie Ukrainy jako "państwa upadłego", mającego problem z kontrolowaniem dostarczanej im broni. To z kolei miałoby w dłuższym czasie skutkować zmniejszenie zachodnich dostaw czy mniejszym zainteresowaniem całym tematem wojny w Ukrainie.
Jest jednak jedno poważne zastrzeżenie. Oprócz rosyjskiej działalności, zmierzającej do osłabienia Ukrainy, problem nielegalnego handlu bronią w tym kraju istnieje. Oficjalne ukraińskie źródła - a za takie trzeba uznać Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy - informowały latem o zatrzymaniach w obwodzie kijowskim osób, zajmujących się nielegalnym handlem bronią i amunicją.
Nawet jeśli więc ogłoszenia o handlu bronią, które pojawiały się medialnych doniesieniach są fałszywe, to nielegalny handel bronią istnieje. Szczególnie w czasie wojny, gdy nadzór i kontrola nad uzbrojeniem są rozluźnione. Sprzęt wojskowy jest w ciągłym użyciu, obie strony konfliktu na przemian tracą i zyskują jednostki uzbrojenia. W takich warunkach łatwo o działania poza kontrolą prawa.
Jaka część pozaoficjalnego obrotu to tzw. "własna pomysłowość", a jaka - działanie rosyjskich służb specjalnych pozostaje poza możliwością oceny. Nie zmienia to faktu, że kraje Zachodu wciąż dozbrajają Ukrainę, szczególnie w sprzęt ciężki. Ten jest bowiem o wiele trudniej ukryć i sprzedać, nawet na czarnym rynku. Czym innym jest bowiem sprzedaż kałasznikowa i wiadra nabojów, a czym czym innym - próba sprzedaży np. wyrzutni pocisków przeciwlotniczych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.