Niedziela, bazarek w Warszawie na Ursynowie. Nasza czytelniczka korzystając z okazji wybrała się na pobliskie targowisko. Poszła na zakupy, ponieważ chciała przygotować ciasto na spotkanie rodzinne.
Do wykonania popisowego dania brakowało jej jajek. Przemierzała liczne stoiska, ponieważ chciała kupić najlepsze. Szukała tych okrągłych, wiejskich i kurzych.
W pewnym momencie doznała szoku. Na jednym ze stoisk kobieta sprzedawała tzw. jajka stłuczki. Cena? Idealna wręcz - 50 groszy za sztukę. Problem w tym, że widać było liczne uszkodzenia. Dodatkowo nie były przechowywane w lodówce. Tego dnia mieliśmy piękną pogodę w Warszawie - ok. 25 stopni Celsjusza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To był obrzydliwy widok. Nie wiem, czy ktokolwiek skusił się na takie jajka. Osobiście wolę dopłacić i kupić normalne. Przez takie można się tylko zatruć - mówiła nam niedowierzająca klientka warszawskiego bazarku.
Uszkodzone jajka na bazarku. Dr Grzesiowski komentuje
To sytuacja niedopuszczalna — mówi w rozmowie z o2.pl dr Paweł Grzesiowski, lekarz i Główny Inspektor Sanitarny. Co ważne, pęknięte jaja nie nadają się do transportu, przechowywania ani spożycia przez konsumentów, zwłaszcza nieprzetworzone.
Po pęknięciu skorupki mogą zostać zanieczyszczone, co z kolei może prowadzić do poważnych zatruć pokarmowych. Pęknięte jajko nie powinno być pozostawione w temperaturze pokojowej, ponieważ sprzyja to rozwojowi bakterii — tłumaczy Grzesiowski.
Jaja muszą pozostać czyste, suche, wolne od obcych zapachów i skutecznie chronione przed wstrząsami oraz bezpośrednim działaniem promieni słonecznych w pomieszczeniach producenta i do momentu sprzedaży konsumentowi. Do momentu zakupu, powinny być przechowywane, transportowane w temperaturze zapewniającej optymalne zachowanie ich właściwości higienicznych.
Należy pamiętać, aby zawsze kupować żywność, w tym jaja, z legalnych źródeł. W przypadku wątpliwości dotyczących warunków sprzedaży, czy przechowywania jaj w konkretnym punkcie sprzedaży, należy zwrócić się o pomoc i wyjaśnienia do państwowego powiatowego inspektora sanitarnego nadzorującego ten punkt — przestrzega ekspert.
- Po zgłoszeniu, lokalni inspektorzy udają się na miejsce i próbują zapobiec dalszej sprzedaży, gdyż może to być śmiertelnie niebezpieczne. Możemy zostać zarażeni np. bakterią Salmonella. Informowanie Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej może mieć pozornie negatywne konotacje, ale nie jest donoszeniem, tylko daje szansę na uniknięcie groźnych powikłań — mówi Główny Inspektor Sanitarny.
Nasz rozmówca dodaje, że zbliżają się upały, a to może stwarzać dodatkowe ryzyko rozmnażania się bakterii, ponieważ wzrost temperatury do 37 st. C stymuluje ich rozwój.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.