AKTUALIZACJA [19:17]: Siły Obronne Izraela poinformowały, że atak Hezbollahu z użyciem dronów okazał się fałszywym alarmem, który został spowodowany błędem ludzkim. - To była pomyłka, nie wdrożono instrukcji alarmowych. Na ten moment wykluczono ryzyko infiltracji - poinformowało IDF.
W niemal wszystkich izraelskich miejscowościach przy granicy z Libanem ok. godziny 17:30 rozległy się alarmy bombowe. Wiele medialnych doniesień zgodnie potwierdza, że Hezbollah, czyli radykalne stronnictwo polityczne, podjęło decyzję o przeprowadzeniu potężnego ataku z pomocą dronów.
Media społecznościowe wypełniły się niepokojącymi filmami. Na jednym z nich widać ludzi prędko uciekających do swoich mieszkań w Hajfie, na innym zaś - sceny rozgrywające się na niebie w północnej części Izraela.
Oficjalnie wspomniany atak nie został jeszcze potwierdzony przez izraelski rząd, lecz w komunikatach można zobaczyć spory popłoch.
- Wydarzył się incydent, nie jest to prawdopodobieństwo incydentu, a realny incydent. Infiltracja powietrzna z Libanu do Izraela na dużym obszarze. Paralotnie z co najmniej jedną osobą na pokładzie. Wszyscy mieszkańcy północy kraju powinny udać się do domów. To jest to, czego się obawialiśmy i na co się przygotowywaliśmy - powiedział szef samorządu Górnej Galilei, Giora Zaltz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak na Izrael z północy. Hezbollah już wcześniej groził ofensywą
Chociaż tak nagły i masywny szturm Hezbollahu jest zaskoczeniem, dowódcy stronnictwa w ostatnich godzinach już wielokrotnie zgłaszali do niego gotowość. Widać to było nawet środowego poranka, kiedy to z terytorium Libanu został wystrzelony pocisk przeciwpancerny. Izrael postanowił odpowiedzieć kontrą, lecz nie było tutaj mowy o pełnoskalowej inwazji.
Poparcie dla Palestyny wyraża świat arabski, Zachód i USA zgłosiły już za to chęć pomocy Izraelowi. Nic więc dziwnego, że dla Hezbollahu Stany Zjednoczone są równorzędnym wrogiem.
Czytaj także: Ma lecieć do Izraela. "Jest to jakiś absurd"
- Nasze rakiety, drony i siły specjalne są gotowe zaatakować amerykańskiego wroga w jego bazach i zakłócić jego interesy, jeśli zainterweniuje w tej wojnie - oświadczył Ahmad "Abu Hussein" al-Hamidawi, szef Kataib Hezbollah, cytowany przez Polskie Radio 24.
Jak widać te groźby mają swoje uzasadnienie w rzeczywistości, chociaż zapewne będziemy musieli jeszcze trochę poczekać na to, jakie konsekwencje będzie miał wieczorny atak Hezbollahu na północny Izrael.