Kobieta uległa poparzeniu ponad połowy powierzchni ciała podczas pożaru własnego domu. Rodziny Bujji Aammy nie stać było na opiekę medyczną, więc kobieta po kilku dniach musiała opuścić szpital.
Po wyjściu ze szpitala Aamma dochodziła do siebie. Jednak w poniedziałek nie otwierała oczu, nie oddychała i nie wykazywała żadnych oznak życia. Rodzina uznała więc, że kobieta zmarła.
Myśleliśmy, że nie żyje i poinformowaliśmy innych w okolicy, aby zorganizowali karawan do przewiezienia ciała na miejsce kremacji - powiedział dziennikarzom "The Times of India" mąż kobiety.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszyscy obecni na uroczystości przeżyli szok. Chwilę przed podpaleniem stosu Bujji Aamma otworzyła oczy i zaczęła mówić.
Początkowo byliśmy przerażeni, ponieważ nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego. Chociaż słyszeliśmy kilka historii o takich incydentach - powiedziała Chiranjibi sąsiadka Bujji Aammy.
Zdziwiony musiał być też kierowca karawanu, który został wezwany na miejsce pochówku, aby odwieźć kobietę do domu.
Jak do tego doszło? Prawdopodobnie z braku funduszy nikt nie wezwał lekarza. Rodzina samodzielnie orzekła śmierć. Dziennikarze "The Times of India" dowiedzieli się, że lokalny zakład pogrzebowy do kremacji nie potrzebuje aktu zgonu.
Czytaj także: 17-latek oszukiwał seniorów. Wpadł na krajowej "dwójce"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.