Do zdarzenia doszło na skrzyżowaniu alei Wieniawy-Długoszowskiego w Warszawie. 28 kwietnia o godzinie 19:10 kierowca samochodu skręcał w prawo na światłach. Niespodziewanie zza ekranów dźwiękochłonnych wyłonił się pędzący na hulajnodze elektrycznej mężczyzna. Po draśnięciu pojazdu spadł z jednośladu na jezdnię.
Nagranie wywołało ożywioną dyskusję. Wina za wypadek przypisywana była równie często jadącemu na hulajnodze, jak i kierowcy samochodu. Komentujący wideo zauważyli, że kierujący autem powinien zatrzymać się na strzałce do skrętu warunkowego. Z drugiej strony zdaniem wielu poruszający się jednośladem jechał po chodniku zbyt szybko, aby autor nagrania mógł go zauważyć. Ponadto na przejściu dla pieszych nie wydzielono drogi dla rowerów, po której hulajnoga mogłaby przejechać.
Wątpliwości powinno rozwiać zachowanie obu panów. Ci, zapewne świadomi obopólnej winy, postanowili zapomnieć o zdarzeniu i po podaniu sobie rąk rozstali się w zgodzie.
"No i to jest kultura!", "Nie zatrzymał się na strzałce to fakt, ale bez krzyku, kulturka, rękę sobie podali. No i super", "Chłop z chłopem się dogadał i elegancko" - komentują internauci.