Stan alarmowy z powodu porwania syna ministra ogłoszono jeszcze na początku kwietnia, ale przez ponad miesiąc informację o tym ukrywano. W piątek 7 maja o sprawie napisał portal Daily NK. Według jego doniesień dwoje mieszkańców prowincji Pjongjang Południowy porwało syna dyrektora lokalnego oddziału Ministerstwa Bezpieczeństwa Społecznego.
Porywacze byli parą. Motywem ich działań miała być zemsta - wcześniej dyrektor, którego syn został porwany, wysłał matkę porywaczki do tzw. obozu reedukacyjnego (eufemistyczne określenie obozów koncentracyjnych w Korei Północnej). Porywacze chcieli sprzedać syna dyrektora handlarzom ludźmi.
Stan alarmowy w całym kraju
Wkrótce po zaginięciu syna dyrektora ministerstwo wystosował wniosek do władz kraju Kim Dzong Una o wprowadzenie stanu alarmowego w całej Korei Północnej. Został on wprowadzony 1 kwietnia i trwał przez 3 dni. Porywacze zostali namierzeni, kiedy jechali w stronę granicy kraju.
Ponieważ na drogach stały liczne patrole, para została złapana na posterunku w Gilju w prowincji Hamgyong Północny. Potwierdzono, że porywacze w zamian za pozwolenie na przejazd dawali żołnierzom przejeżdżającym w wojskowych pojazdach pieniądze i papierosy - mówi żródło, do którego dotarło Daily NK.
Para się przyznała. Chcieli zemsty
Para przyznała się do przestępstwa. Porywaczka miała powiedzieć, że "trudno było zarobić na życie po tym, jak biznes się rozpadł przez COVID-19". Przyznali się też do tego, że porwali syna przez chęć zemsty.
Moja matka, kobieta po sześćdziesiątce, została skazana na pobyt w obozie reedukacyjnym. Nie mogłam się pozbyć swojej złości. Postanowiliśmy więc porwać syna ministra i sprzedać go handlarzom ludźmi. W ten sposób chcieliśmy się zemścić - mówi porywaczka.
Zostali publicznie straceni
Przestępcy zostali publicznie straceni w pobliżu jednej z rzek w prowincji Songchon. Karę śmierci wykonano w obecności mieszkańców miasta. Władze Korei zatajały incydent. Omawiając to, co się stało, mieszkańcy Korei Północnej mieli mówić, że nigdy nie słyszeli o uprowadzeniu dziecka i że incydent był "bardzo niepokojący".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.