Przypomnijmy: w 2022 r. przez Europę przetoczyła się seria awarii i uszkodzeń infrastruktury krytycznej. W kolejnych krajach dochodziło problemów. Najgłośniej było o wybuchach, które uszkodziły nitki podmorskich gazociągów Nord Stream, zaopatrujących w rosyjski gaz zachodnią Europę.
Niedługo po tych wybuchach we Francji uszkodzone zostały przewody umożliwiające sieciowy ruch internetowy. W Niemczech, po zniszczeniu kabli umożliwiających maszynistom komunikację, stanęły pociągi. Wreszcie w październiku także doszło do zagadkowej awarii prądu na należącej do Danii wyspie Bornholm.
W Polsce do poważniejszych awarii i uszkodzeń tego typu dochodzi stosunkowo rzadko. W 2015 r. w wyniku pożaru na Moście Łazienkowskim uszkodzona została konstrukcja mostu oraz magistrala wodociągowa i przewody komunikacyjne o nieznanym do końca przeznaczeniu. W sierpniu 2020 r. doszło do awarii oczyszczalni ścieków Czajka (w wyniku błędów konstrukcyjnych), a w 2021 r. - do potężnej awarii w elektrowni Bełchatów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cyberataki i poszukiwacze bursztynu
Co jakiś czas dochodzi w Polsce także do mniej lub bardziej groźnych w skutkach cyberataków. W lutym ubiegłego roku miały miejsce ataki na polskie serwery rządowe. Wiele wątpliwości budzi także sytuacja z tego tygodnia, do której doszło w Gdańsku. W nocy z 14 na 15 stycznia w rejonie Górek Gdańskich ratownicy podjęli z wody trójkę obywateli Hiszpanii.
Sprawa okazała się bardziej zagadkowa, niż początkowo sądzono. Bo Hiszpanie nurkowali w nocy, nie mając odpowiednich uprawnień. Łódź była niezarejestrowana i kupiona za gotówkę w Iławie. Według ustaleń śledczych Hiszpanie podali policji nieaktywne numery telefonów, a dwie z trzech osób prawdopodobnie wyjechały już z Polski. Na wyposażeniu mieli także nieduży skuter podwodny.
Wyłowieni z morza przez ratowników i przekazani policji mężczyźni twierdzili, że nurkowali... w poszukiwaniu bursztynu. W połowie stycznia, w zimnym, ciemnym Bałtyku, bez znajomości prądów i dna morskiego. Za to w niewielkiej odległości od terminala gazowego i na torze podejścia statków do gdańskiego portu.
Kto, co (i po co) chroni?
Aby dyskutować o stanie ochrony infrastruktury krytycznej (IK) w Polsce, należy najpierw odpowiedzieć na pytanie, czym ona właściwie jest. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa definiuje ją jako rzeczywiste i cybernetyczne systemy (obiekty, urządzenia bądź instalacje) niezbędne do minimalnego funkcjonowania gospodarki i państwa. Z kolei Ustawa o zarządzaniu kryzysowym mówi, że to systemy oraz wchodzące w ich skład, powiązane ze sobą funkcjonalnie obiekty, w tym obiekty budowlane, urządzenia, instalacje, usługi kluczowe dla bezpieczeństwa państwa i jego obywateli oraz służące zapewnieniu sprawnego funkcjonowania organów administracji publicznej, a także instytucji i przedsiębiorców.
Skoro wiadomo, czym jest IK (infrastruktura krytyczna - przyp. red.), można zacząć zadawać pytania o system jej ochrony. Na podstawie przytoczonej wyżej ustawy, Rada Ministrów przyjmuje Narodowy Plan Ochrony Infrastruktury Krytycznej. Jego celem jest stworzenie warunków do poprawy bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej.
Dyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa sporządza, na podstawie kryteriów systemowych i przekrojowych, we współpracy z odpowiednimi ministrami odpowiedzialnymi za systemy, niejawny, jednolity wykaz obiektów, instalacji, urządzeń i usług wchodzących w skład IK, z podziałem na systemy, których jest 11. Tak zwani operatorzy IK (właściciele i posiadacze obiektów) mają obowiązek ochrony swojej IK poprzez opracowanie i wdrożenie planu ochrony IK zgodnie z NPOIK, w którym określono m.in. standardy i obszary tej ochrony - tłumaczy w rozmowie z o2.pl dr Marcin Lipka z Polskiego Instytutu Bezpieczeństwa i Obronności.
Dodatkowe obowiązki operatorów IK opisano w innych ustawach, np. w ustawie o ochronie osób i mienia. I tak obiekt IK trafia automatycznie na wykaz obiektów podlegających obowiązkowej ochronie, który prowadzi właściwy wojewoda. Powoduje to konieczność opracowania kolejnego planu ochrony uzgadnianego z Policją i Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Do tego planu, jak tłumaczy dalej dr Lipka, opracowuje się tzw. załącznik antyterrorystyczny. Opisuje on procedury antyterrorystyczne i zestawy zadań realizowane w poszczególnych stopniach alarmowych opisanych w rozporządzeniu do ustawy z 2016 r. o działaniach antyterrorystycznych. Może się również okazać, że dany obiekt będzie zakwalifikowany jako szczególnie ważny dla bezpieczeństwa lub obronności państwa i wtedy dochodzą tzw. sprawy obronne, czyli konieczność spełnienia wytycznych Ministra Obrony Narodowej.
Gdańsk. Dlaczego system zawiódł?
Skoro więc istnieje cały system, dlaczego zawiódł on w przypadku sytuacji z Gdańska? Dr Lipka określa ją jako "kuriozalną". I dodaje, że wymaga wyjaśnienia, bo podważa wiarygodność funkcjonowania systemu bezpieczeństwa i zaufanie obywateli do służb państwowych. Dodaje, że w tym przypadku zawieść mógł czynnik ludzki.
Osobiście nie wierzę, że policjanci wykazali się takim poziomem indolencji, jak opisują to media. Patrol policji nie do końca działa samodzielnie, raczej takie osobliwe przypadki konsultowane byłyby z oficerem dyżurnym, a ta osoba już powinna wiedzieć, że w sprawę należy zaangażować inne służby, a w pierwszej kolejności Straż Graniczną. Na koniec informacja o hiszpańskich płetwonurkach powinna trafić do Centrum Antyterrorystycznego ABW, które jest jednostką odpowiedzialną za rozpoznawanie zagrożeń terrorystycznych - przekonuje.
Mimo to Lipka podkreśla, że w jego ocenie system OIK (ochrona infrastruktury krytycznej - przyp. red.) mamy w Polsce zorganizowany sprawnie. W rozmowie z o2.pl mówi, że administracja państwowa przeprowadziła analizy i wyciągnęła wnioski, wskazując miejsca i obszary, gdzie OIK można poprawić.
Wyrazem tego jest - w jego ocenie - projekt ustawy o ochronie ludności oraz stanie klęski żywiołowej. Zakłada on m.in. likwidację Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i przeniesienie tego obszaru do MSWiA. Zmiany mają też dotyczyć ochrony obiektów IK poprzez zastąpienie planów ochrony IK planami zapewnienia ciągłości funkcjonowania IK. A przecież w najbliższych dwóch-trzech latach czeka nas implementacja do systemu krajowego europejskiej dyrektywy o odporności podmiotów krytycznych (Critical Enteties Resilience - CER), która wprowadzi m.in. nowy sposób wskazywania obiektów IK.
Ochroniarze i kontrwywiadowcy
System ochrony IK jest więc złożony i skomplikowany. Roboczo i umownie można podzielić go na kilka poziomów. Od najniższego, gdzie obiekty takie jak elektrownie, szpitale czy ujęcia wody i stacje jej filtrowania chronią systemy monitoringu lub kontroli dostępu, przez ochronę ludzką po systemowe rozwiązania wynikające z ustaw i innych dokumentów rangi państwowej i międzynarodowej.
Są też obiekty, które z założenia powinny być pod czujnym okiem służb specjalnych. Należą do nich właśnie wspomniane elektrownie, ciepłownie czy choćby ujęcia wody. Wojna w Ukrainie pokazuje, że w sytuacji konfliktu (wbrew prawu międzynarodowemu) stają się one celem ataków i ostrzałów.
Trudno sobie wyobrazić, by potencjalny wróg nie prowadził rozpoznania tego rodzaju obiektów i systemów ich ochrony także w innych krajach, niekoniecznie w czasie wojny. Łatwo to zrobić choćby poprzez plasowanie agentury czy nawet zwykłe przekupstwa ludzi mających takie obiekty chronić. Dlatego konieczna jest współpraca, ale także zaufanie i transparentność systemu ochrony kontrwywiadowczej tego rodzaju miejsc. Bez zaufania społeczeństwa do własnych służb i wiedzy, co należy chronić, system nie będzie działał we właściwy sposób.
Czytaj też: Rosyjski szpieg przygotowywał atak na port
Dlatego też sytuacje takie jak ta z Gdańska powinny być dogłębnie wyjaśnione. Niezbędna jest też właściwa komunikacja na linii rząd - obywatele. Komunikaty takie, jak zastępcy ministra-koordynatora służb specjalnych Stanisława Żaryna być może uspokajają przekonanych, jednak nie wnoszą nic poza zapewnieniem "jest dobrze, bo jest".
A w przypadku hiszpańskich nurków w Gdańsku system ewidentnie zawiódł. Pozostaje mieć nadzieję, że państwo polskie wyciągnie z tej sytuacji wnioski i wdroży rozwiązania mające zapobiegać takim incydentom w przyszłości. Bez świadomości zagrożeń i właściwej reakcji nawet najsprawniejszy system zawiedzie. A przecież w ubiegłym roku wprowadzono na terenie kraju stopień alarmowy Bravo, który powinien uczulać organy i funkcjonariuszy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na tego rodzaju działania. Na nic więc systemy, ustawy i rozwiązania, jeśli komuś na końcu łańcucha systemu zabraknie wyobraźni.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.