Interwencja karabinierów we włoskiej fabryce zakończyła się dość niespodziewanie. Mundurowi znaleźli tam aż 29 milionów dawek szczepionki AstraZeneca. Nie udało im się ustalić skąd pochodził, ani dokąd miał trafić przechowywany preparat.
Głos w sprawie w rozmowie z portalem tokfm.pl zabrał dr Piotr Podemski. Ekspert przyznał, że o przeprowadzenie kontroli poprosiła karabinierów Ursula von der Leyen. To właśnie w Anagni na przedmieściach Rzymu znaleziono 29 milionów dawek szczepionki. Wywołało to falę spekulacji ze strony Włochów. Jedna z ich teorii spiskowych mówiła nawet, że preparat miał być wywieziony po kryjomu do Wielkiej Brytanii.
Koncern zaprzeczył podejrzeniom Włochów. Uzasadniono, że w magazynie przetrzymywano szczepionki, które wyprodukowano poza Unią Europejską. Zdaniem AstraZeneca preparat oczekiwał pod Rzymem, gdyż czekał na kontrolę jakości po umieszczeniu go we fiolkach. Następnie miał trafić do państw Unii Europejskiej i tych, które objął program COVAX.
Firma wyjaśnia, że większość dawek,16 mln jest przeznaczonych dla państw Unii Europejskiej, a 13 mln to dawki dla COVAX, czyli programu wspierania krajów ubogich, by również mogły prowadzić szczepienia - przyznał ekspert na antenie Radia Tok FM.
W tłumaczenie koncernu nie chcą uwierzyć Włosi. Zapowiedzieli, że będą kontrolować drogę szczepionki po opuszczeniu przez nią murów fabryki. Sprawę komplikuje jeszcze fakt, że AstraZeneca nie wywiązała się jeszcze z umów dostarczenia dawek do innych krajów. Premier Włoch Mario Draghi zapowiedział, że fabryki nadal będą pilnować karabinierzy.
AstraZeneca nie dostarczyła wciąż jeszcze wszystkich zadeklarowanych dawek - do końca marca miało ich być 120 mln, tymczasem do dziś przekazano ich 30 mln. - I to Unia wypomina. Te deficyty mogą budzić podejrzenia, że szczepionki były, ale wyjechały w jakichś innych kierunkach - powiedział Tok FM dr Piotr Podemski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.