Na Islandii odnotowuje się coraz więcej zakażeń koronawirusem. Tygodniowy wskaźnik infekcji na 100 tys. osób wzrósł z 7,3 aż do 89,7.
Władze Islandii uspokajają, że to wciąż są małe liczby, a dzienna liczba zakażeń nie przekracza kilkudziesięciu. Ponadto na COVID-19 zmarło niewiele osób, a od kwietnia hospitalizowano jednego pacjenta z koronawirusem.
Eksperci wskazują jednak, że tak nagły wzrost zakażeń jest martwiący. Jeśli tempo się utrzyma, już wkrótce dziennie będzie przybywać po kilkaset chorych.
Znaczna część nowych zakażeń była powiązana z dwoma francuskimi turystami, którzy złamali zasady kwarantanny po przybyciu na Islandię. To doprowadziło do powstania ognisk koronawirusa w dwóch barach, a następnie na dwóch uniwersytetach w stolicy. Łącznie w Reykjaviku na kwarantannie musi przebywać około 2 tys. osób - informuje islandzka gazeta "Visir".
Islandia była powszechnie chwalona za odparcie pierwszej fali koronawirusa. Zainwestowano w testy dla obywateli, które przeprowadzono w pierwszych tygodniach pandemii. Dzięki temu udało się odizolować chorych, a reszcie obywateli nakazano noszenie maseczek i częste mycie rąk.
Islandia nie zastosowała także całkowitego zamknięcia. Szkoły podstawowe oraz niektóre kawiarnie i restauracje pozostały otwarte przez cały czas, podczas gdy szkoły średnie, salony fryzjerskie i inne firmy zostały otwarte ponownie po zaledwie sześciu tygodniach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.