35-latka miała zniknąć w tajemniczych okolicznościach, co doprowadziło do zakrojonych na szeroką skalę poszukiwania z udziałem policji, psów tropiących, a nawet członków wspólnoty Świadków Jehowy, do której należała.
Jednakże, gdy po 11 dniach kobieta nagle pojawiła się u znajomych w Bolesławcu, wyczerpana, ale cała i zdrowa, internauci zaczęli głośno wyrażać swoje oburzenie.
Przeczytaj też: Nagły zwrot ws. Izabeli P. Na jaw wychodzą nowe fakty
Pod artykułami informującymi o odnalezieniu Izabeli pojawiło się wiele wpisów, w których komentujący domagali się konsekwencji finansowych. - Nie można pozwalać na takie 'zabawy' kosztem służb i podatników – napisała jedne z oburzonych osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przypadkach, kiedy dochodzi do fałszywych alarmów, np. bombowych, sprawcy bywają obciążani kosztami działań służb ratunkowych. Czy podobne konsekwencje mogą spotkać Izabelę P.? Kwestie te wyjaśnia na łamach "Wprost" adwokat Tomasz Gołembiewski.
Oburzenie społeczne z powodu kosztów akcji poszukiwawczej poniesionych przez Policję oraz inne służby jest całkowicie zrozumiałe moralnie. Niestety, pod względem prawnym jest jeszcze za wcześnie, aby móc odpowiedzieć na pytanie, czy i kto mógłby zostać obciążony obowiązkiem pokrycia kosztów poszukiwania Izabeli P. – mówi prawnik.
Jak zaznacza, nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów tej sprawy, a śledztwo wciąż trwa. To, co teraz wydaje się kluczowe, to ustalenie, czy zaginięcie było celowe i czy wprowadzono służby w błąd.
Gdyby okazało się, że doszło do celowego i zawinionego wprowadzenia policji w błąd fałszywą informacją, to moglibyśmy mówić o wykroczeniu tzw. fałszywego alarmu stypizowanego w art. 66 Kodeksu Wykroczeń — tłumaczy Gołembiewski.
Dodaje jednak, że na tę chwilę nic nie wskazuje na to, że Izabela celowo wywołała alarm.
Izabela P. zniknęła na 11 dni. Każdy dorosły człowiek może bezkarnie tak zrobić?
Prawnik przypomina także, że dorosły człowiek ma prawo do zniknięcia, nawet bez informowania o tym swoich bliskich.
Z kolei dorosły człowiek nie ma obowiązku, aby informować bliskich, że postanowił porzucić cywilizację na jakiś czas — zaznacza w rozmowie z "Wprostem" Gołembiewski, podkreślając jednocześnie, że bliscy mieli pełne prawo zgłosić jej zaginięcie, zwłaszcza w sytuacji, gdy mogło się wydawać, że doszło do nieszczęścia.
Ostateczne wnioski co do odpowiedzialności finansowej za poszukiwania będą zależały od ustaleń śledczych, które obecnie jeszcze trwają.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.