Jest kwiecień 2017 r. Roztrzęsiona Magdalena Żuk w rozmowie ze swoim chłopakiem Markusem wypowiada słowa, które później okazują się prorocze. – Ja już stąd nie wrócę – mówi młoda kobieta. Po kilku dniach zapis tej rozmowy trafia do sieci, a wszyscy, którzy oglądają nagranie, starają się znaleźć odpowiedź na pytanie, co wydarzyło się w Egipcie. Od tamtej pory mija siedem lat, a sprawa śmierci młodej Polki pozostaje niewyjaśniona.
Cały czas mamy nadzieję i cierpliwie czekamy, ale została nam już naprawdę tylko resztka nadziei. W ciągu tych siedmiu lat ciągle wydarzało się coś, dzięki czemu wierzyliśmy, że uda się tę sprawę wyjaśnić i prawda ujrzy w końcu światło dzienne – mówi w rozmowie z o2.pl Anna Cieślinska, siostra Magdaleny Żuk. – Komuś ewidentnie zależy na tym, żeby czas przeminął i żeby nie można było niczego dowieść – twierdzi kobieta.
Siostra wspomina Magdę jako pracowitą, pełną energii, zawsze uśmiechniętą dziewczynę, która miała mnóstwo pomysłów, pragnień i marzeń. Od dziecka uwielbiała sport, studiowała dietetykę. Chciała założyć własną rodzinę, zostać mamą, zwiedzać świat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdyby mogła dzisiaj wrócić, to na pewno by powiedziała, że chciała żyć – mówi nam Anna Cieślińska.
Magda Żuk w Egipcie. Tajemnicza śmierć Polki
Pochodząca z Bogatyni Magdalena Żuk 25 kwietnia 2017 r. poleciała do egipskiego kurortu Marsa Alam. Podróżowała sama, bo – jak się okazało – jej partner nie miał ważnego paszportu. Z relacji świadków wynika, że młoda kobieta podczas wyjazdu miała zachowywać się bardzo niepokojąco. Widać to również na nagraniach, które trafiły do sieci.
Magdzie stała się krzywda i nikt nie może temu zaprzeczyć. I filmy wskazują na to, że stosowano wobec niej przemoc – ocenia siostra Magdaleny Żuk.
Magda chciała wrócić do kraju, ale ostatecznie nie wpuszczono jej na pokład samolotu (jak wyjaśnia nam siostra Magdy, lekarz stwierdził, że 27-latka mogłaby stwarzać zagrożenie dla innych pasażerów) i przewieziono do szpitala, w którym doszło do tragedii. Kobieta miała wyskoczyć z pierwszego piętra szpitala. Po upadku najpierw trafiła na oddział intensywnej terapii, a potem została przetransportowana do szpitala w Hurghadzie. Zmarła 30 kwietnia 2017 roku, w wyniku doznanych obrażeń.
Oficjalna wersja głosi, że młoda kobieta popełniła samobójstwo, ale nie wierzy w to rodzina 27-latki. Bliscy podkreślają, że Magda nie leczyła się psychiatrycznie i nie była chora psychicznie.
Ona za dużo wiedziała i nie mogli dopuścić, żeby wróciła. Do wypadku doszło w momencie, gdy leciał już po nią przyjaciel – mówi nam Anna Cieślińska.
– Zależy nam na tym, żeby prokuratura powiedziała oficjalnie, że Magda nie była chora psychicznie, bo nie ma na to ani jednego dowodu – dodaje.
Narkotyki i wątpliwości
Sprawę tragicznej śmierci Magdaleny Żuk badają polscy śledczy we współpracy z egipską stroną. Ciało 27-latki było badane dwa razy, dwukrotnie przeprowadzono również toksykologię: w Egipcie i w Polsce. Sęk w tym, że są spore różnice w wyniku badań toksykologicznych.
Sekcja zwłok w Egipcie miała wykryć w ciele Magdaleny Żuk ciężkie narkotyki. Tyle że badania, które przeprowadzono w Polsce, nie potwierdziły tych ustaleń.
Siostra Magdaleny Żuk mówi nam, że 27-latka prowadziła zdrowy tryb życia i na pewno dobrowolnie nie wzięłaby żadnych narkotyków.
Na jakim etapie jest śledztwo?
Sprawdziliśmy postępy śledztwa w sprawie śmierci młodej Polki. Okazuje się, że zostało ono przedłużone - tym razem do 30 czerwca 2024 roku. Śledczy wskazują na trudności w kontaktach ze stroną egipską.
Do zakończenia śledztwa niezbędne jest jeszcze przede wszystkim uzyskanie kompleksowej opinii toksykologicznej dotyczącej p. Magdaleny Ż., jednak uzyskane dotychczas od strony egipskiej dokumenty nie zawierają wszystkich informacji, o które zwracała się polska prokuratura. Dlatego wystąpiono do strony egipskiej o przesłuchanie biegłych, którzy prowadzili badania toksykologiczne. W ostatnim czasie skierowano w tym zakresie notę ponaglającą – wyjaśnia w oświadczeniu przesłanym o2.pl prok. Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
"W toku postępowania, poza innymi czynnościami procesowymi, przeprowadzano również dowody mające na celu zweryfikowanie informacji przekazywanych przez różne osoby, które twierdziły, że posiadają wiedzę na temat okoliczności zgonu Magdaleny Ż. Żadna z podjętych w powyższym zakresie czynności nie doprowadziła do uzyskania informacji, które miałyby jakikolwiek związek ze sprawą, której dotyczy śledztwo" – dodaje prok. Tomasz Czułowski.
Jak się dowiadujemy, w ostatnim czasie "zadecydowano również o skierowaniu do organów Arabskiej Republiki Egiptu wniosku o pomoc prawną w postaci przesłuchania w charakterze świadka kolejnej osoby, która deklaruje, że ma wiedzę w zakresie objętym postępowaniem".
Dotychczas zgromadzony materiał dowodowy wskazuje, że przyczyną zgonu pani Magdaleny Ż. był upadek z wysokości. Brak jest również podstaw do przypuszczeń, aby zmarła padła wcześniej ofiarą przemocy – zaznacza prok. Tomasz Czułowski.
Rutkowski: tej tragedii można było zapobiec
Podobne stanowisko w tej sprawie ma Krzysztof Rutkowski - właściciel biura detektywistycznego, które zajmowało się śmiercią Magdaleny Żuk.
Opinia, hipoteza, która została przedstawiona przez biuro Biuro detektywistyczne "Rutkowski" praktycznie dwa tygodnie po śmierci Magdaleny Żuk, jednoznacznie wskazywała na brak udziału osób trzecich, brak podawania środków odurzających czy narkotyków – mówi Krzysztof Rutkowski w rozmowie z o2. – To, co się wydarzyło, jest przyczyną złego stanu psychicznego Magdaleny Żuk i nikt niczego więcej w tym przypadku nie przedstawił – dodaje.
Krzysztof Rutkowski i siostra Magdaleny Żuk zgadzają się co do jednego: tej tragedii można było zapobiec. Nasi rozmówcy wskazują na zaniedbania ze strony placówki dyplomatycznej.
Dwóch prokuratorów poleciało z Polski do Egiptu i nie zostali dopuszczeni do żadnych czynności. Zostali potraktowani jak dwie cywilne osoby, które wydały pieniądze na bilety lotnicze. To było marnotrawienie pieniędzy. Dlaczego nie pomaga się ludziom w sytuacji, kiedy potrzebują pomocy? Gdyby Magdalena Żuk została trafnie oceniona i ściągnięta do Polski prywatnym samolotem w towarzystwie lekarza, to nie doszłoby do tej tragedii. Te pieniądze, które zostały przeznaczone na to śledztwo, gdyby były wykorzystane w odpowiednim momencie za pośrednictwem polskiej placówki dyplomatycznej, Magdalena Żuk by żyła. Mówię to z pełną odpowiedzialnością – zaznacza Krzysztof Rutkowski.
Z kolei siostra Magdaleny Żuk mówi nam, że zadzwoniła do egipskiej ambasady po śmierci Magdy, a gdy zapytała, dlaczego jej siostra nie uzyskała stosownej pomocy, w odpowiedzi usłyszała jedynie, że placówka pozostawała w kontakcie telefonicznym z biurem podroży. – Powinni wysłać kogoś, mają na to środki. Nawet jak Magda z okna wypadła, to nie wysłali samolotu, który by ją przetransportował do Hurghady – skarży się pani Anna.
Spór z biurem podróży
Bliscy Magdaleny Żuk mają również żal do biura podróży, z którym kobieta wybrała się na wczasy do Egiptu. I w tym przypadku wskazują na zaniedbania, które w ich ocenie przyczyniły się do tej tragedii. Pani Anna twierdzi m.in., że była okłamywana przez przedstawicieli biura podróży. Miała zostać zapewniona, że mężczyzna rezydent został zmieniony na rezydentkę. Jak wiemy – nie było to prawdą.
Niedawno przed Sądem Okręgowym w Łodzi ruszył proces cywilny w tej sprawie. Anna Cieślińska podkreśla, że rodzinie nie chodzi o odszkodowanie, a o to, "żeby pracownicy biura zwrócili uwagę na popełnione przez siebie błędy". – Jeśli to ma pomóc choć jednej osobie szczęśliwie wrócić do domu, to warto jest to zrobić – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Jeżeli biuro podróży wiedziało, jaki jest problem, że Magdalena nie może wrócić do Polski samolotem czarterowym, wtedy powinno było przy współpracy z polską placówką dyplomatyczną zorganizować dla niej prywatny transport lotniczy przy udziale lekarza, który bezpiecznie przetransportuje ją do Polski. Taki lot nie kosztowałby dużo - około 10 tys. euro. I to byłaby kwota, która mogłaby uratować życie Magdaleny – ocenia w rozmowie z o2.pl Krzysztof Rutkowski właściciel biura detektywistycznego.
Bliscy 27-latki mają nadzieję, że nastąpi wreszcie przełom w śledztwie i wszyscy poznają prawdę na temat tego, co wydarzyło się w Egipcie. Na razie wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi.
Aneta Polak, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.