O. Konrad Hejmo wstąpił do zakonu ojców dominikanów w 1952 roku. W 1961 roku przyjął w Krakowie święcenia kapłańskie. Dziewiętnaście lat później zaczął pracę w Sekretariacie Episkopatu Polski, gdzie przecięły się jego drogi z kardynałem Stefanem Wyszyńskim. W tym samym roku duchowny został wysłany do Rzymu, gdzie ostatecznie został wicedyrektorem Delegatury Biura Prasowego Episkopatu Polski w Rzymie.
O. Hejmo chętnie dzielił się z dziennikarzami swoimi spostrzeżeniami i informacjami. Zawsze podkreślał, że należy do bliskiego otoczenia Jana Pawła II. Kariera duchownego prężnie rozwijała się, aż 27 kwietnia 2005 roku, a więc 25 dni po śmierci papieża, media zelektryzowała informacja o tym, że o. Hejmo był tajnym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa PRL.
W zasobach IPN znajdują się dokumenty wskazujące, iż o. Konrad Stanisław Hejmo był w latach 80. tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL o pseudonimach "Hejnał" i "Dominik" — przekazał na konferencji prasowej ówczesny szef IPN prof. Leon Kieres.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O. Hejmo miał donosić na Karola Wojtyłę zarówno gdy ten był metropolitą krakowskim, jak i po wyborze Polaka na papieża. Z ogólnodostępnego raportu IPN dowiadujemy się, że "teczka pracy tajnego współpracownika ps. 'Dominik', a następnie kontaktu operacyjnego 'Hejnał' z lat 1975-1988 obejmuje trzy woluminy, w sumie ok. 700 stron".
Konrad Hejmo donosił na papieża? On sam zaprzecza
O. Hejmo odniósł zarzutów przedstawionych przez prof. Kieresa. W telewizyjnym wywiadzie podkreślił, że nigdy świadomie nie współpracował z SB. Nie wykluczał jednak, że mógł przekazywać informacje w sposób nieświadomy. Wspominał wówczas o "panu M." z Niemiec, który regularnie pojawiał się w Rzymie i nagrywał rozmowy z duchownymi. Opisywał go, jako "przyjaznego człowieka", który był żywo zainteresowany sprawami kościoła.
W późniejszym wywiadzie dla włoskiego "Corriere della Sera" dominikanin przestał nazywać agenta "M.", tytułując go "opiekunem" Andrzejem. Duchowny podejrzewał, że Andrzej współpracował z tajną NRD-owską policją — Stasi.
IPN potwierdził, że oficerem prowadzącym "Hejnała" był Andrzej Madejczyk. Pracował on pod przykryciem w Niemczech Zachodnich. "Laker", bo po takim pseudonimem ukrywał się Madejczyk, mieszkał w Kolonii i choć działał pod egidą niemieckiego wywiadu, tak naprawdę był oficerem polskiej bezpieki.
We wspomnianym wywiadzie dominikanin zapewnił również, że pieniądze otrzymywał jedynie od księży, dla których w tamtym czasie pracował. Z kolei w rozmowie z dziennikarzami "La Repubblica" duchowny stwierdził, że "na początku lat 80. przyjmował pieniądze także od niemieckiego agenta, ale za pośrednictwem innych księży, oraz miał kościelne stypendium w wysokości 50 dolarów miesięcznie".
Nie wszyscy wierzą, że Hejmo by agentem
Nie wszyscy dali wiarę zarzutom o współpracę o. Hejmo z SB. Wielu, w tym m.in. ojciec Ludwik Wiśniewski, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, wskazywało, że współpraca ze strony duchownego miała charakter nieświadomy. Zdaniem o. Wiśniewskiego wskazują na to dokumenty zebrane w teczce o. Hejmo.
Wiary oskarżeniom nie dawali również o. Jacek Salij, który zapoznał się z materiałami zebranymi w teczkach w IPN. - Wiem, że profesorowie piszący raport nie tylko nie przyjęli zastrzeżeń o. profesora, ale w ogóle nie chcieli z nim rozmawiać - mówił o. Hejmo w Wywiadzie rzece pt. "Życie i mój krzyż", jaki z ojcem Konradem Hejmo przeprowadzili Andrzej Gass oraz Stefan Budzyński. Po stronie dominikanina stanął również historyk Peter Raina.
Również dziennikarz śledczy Cezary Gmyz sceptycznie podchodził do informacji, że o. Hejno mógłby świadomie donosić na Jana Pawła II. Mówił, że zawiniło gadulstwo i brak roztropności duchownego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.