Owady pojawiły się kilka tygodni temu w Afryce Wschodniej. Ostatnio problem mają z nim także mieszkańcy Indii, którym niszczą uprawy i utrudniają codzienne życie.
Wyszedłem z pokoju na balkon około 10 rano i zobaczyłem długi cień na ziemi. Stałem bez ruchu. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Spojrzałem w górę i ujrzałem chmurę – ale nie taką, z której pada deszcz, tylko chmurę szarańczy, tysiące tysięcy owadów nad moją głową – powiedział Nikhil Misra, prawnik z miasta Dźajpur, którego cytuje "New York Times".
To był cichy atak. Czułem dziwny rodzaj strachu, jakby zawładnęli nami kosmici – dodał.
Zobacz też: Atak szarańczy. Niczym biblijna plaga
Szarańcza w natarciu. Eksperci: róbcie hałas
Mieszkańcy Indii wychodzą na ulice, aby chronić siebie i uprawy. Mają proste metody – uderzają np. łyżkami w talerze albo wsiadają do samochodów i głośno trąbią.
To działania zgodne z zaleceniami ekspertów. Locust Warning Organisation radzi: róbcie hałas i nie panikujcie. Hałas ma sprawić, że szarańcza poleci dalej, zamiast osiadać na danym terytorium.
Naukowcy wiążą to wszystko z globalnym ociepleniem
Według naukowców to, że plaga jest tak duża i dotarła do Indii tak wcześnie, ma związek ze zmianami klimatycznymi, a konkretnie z nietypowo wysokimi temperaturami i większymi niż zazwyczaj opadami.
Wszystko zaczęło się pod koniec 2019 roku, kiedy ociepliła się woda w oceanach na zachód od Indii. To spowodowało, że w Afryce Wschodniej i na Półwyspie Arabskim spadło dużo deszczu. Powstały idealne warunki, żeby szarańcza mogła się rozmnażać – wyjaśnił w rozmowie z "New York Timesem" Roxy Mathew Koll, naukowiec klimatyczny z Indian Institute of Tropical Meteorology w Pune.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.