Wybory do Sądu Najwyższego stanu Wisconsin miały w tym roku większe znaczenie polityczne niż jakikolwiek inne wybory w kraju. Od ponad 15 lat to konserwatyści mieli decydujący głos w składzie Sądu Najwyższego Wisconsin.
W wyborach, które odbyły się 4 kwietnia, wyborcy zagłosowali na Janet Protasiewicz z Sądu Obwodowego Milwaukee (zdobyła 46 proc. głosów, podczas gdy jej przeciwnik zebrał 24 proc.), która określa się mianem liberałki.
Po zwycięstwie Protasiewicz, liberałowie będą mieli większość 4-3.podczas podejmowania kluczowych decyzji, dotyczących m.in. prawa do przerywania ciąży.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest to o tyle istotne, że w ubiegłym roku, decyzją SN, do kilku stanów powrócił zakaz aborcji. Jednym z tych stanów był właśnie Wisconsin. Konserwatyści wiedzieli, że zwycięstwo postępowej Protasiewicz będzie oznaczać kolejne zmiany.
Nie bez powodu jako jedna z pierwszych z gratulacjami dla zwyciężczyni pospieszyła proaborcyjna organizacja Planned Parenthood (za nczas.com).
Przeciwnik Janet Protasiewicz: ''seryjna kłamczucha''
Przeciwnikiem Janet Protasiewicz w wyborach był konserwatysta Dan Kelly, były sędzia stanowego Sądu Najwyższego i rzecznik grup antyaborcyjnych.
Po porażce Kelly nie przebierał w słowach. Według amerykańskich mediów, nazwał kampanię Janet Protasiewicz "głęboko kłamliwą, haniebną i nikczemną", a samą Protasiewicz określił jako ''seryjną kłamczuchę'', która ''lekceważy etykę sędziowską'' i ''poniża sądownictwo''.
Żałuję, że w takich okolicznościach nie będę mógł ustąpić godnemu przeciwnikowi — skwitował Kelly.
Protasiewicz zacznie swoją 10 letnią kadencję w sierpniu. Zastąpi konserwatystkę Pat Roggensack, która przejdzie na emeryturę.
Wybory w Wisconsin były nie tylko jednymi z najważniejszych, ale i jednymi z najdroższych w historii USA. Koszty oszacowano na prawie 45 milionów dolarów.