Do wspomnianego zdarzenia doszło z końcem lata. Zbigniew P., sekretarz Urzędu Gminy w Wielkich Oczach, wracał z pracy swoją toyotą gdy niespodziewanie zatrzymał go patrol drogowy z pobliskiej komendy policji w Lubaczowie. Rutynowa kontrola trzeźwości wykazała, że urzędnik w wydychanym powietrzu miał blisko promil alkoholu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W takich wypadkach, jak w rozmowie z dziennikarzami Gazety Wyborczej podkreśla starsza aspirant Monika Tomczyszyn-Pachołek, rzeczniczka lokalnej policji, zatrzymanemu grożą konsekwencje z artykułu 178, takie jak: grzywna, ograniczenie wolności lub kara pozbawienia wolności do lat dwóch. Ale zaniepokojeni panującą ciszą w tej sprawie mieszkańcy, obawiali się, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan.
Wójt gminy: nie będę tuszował tej sprawy
Swoje obawy tłumaczą ciszą, jaka od kilku tygodni panuje wokół sprawy Zbigniewa P. oraz koneksjami i wysoką pozycją, jaką urzędnik ma cieszyć się w lokalnej społeczności. Rzeczniczka policji uspokaja jednak, że zaraz po zdarzeniu, które miało miejsce 22. sierpnia br. policjanci z patrolu zatrzymali prawo jazdy Zbigniewowi P., a on sam w kilka dni po zdarzeniu usłyszał zarzuty.
Albert Hawrylak, wójt gminy w rozmowie z Gazetą Wyborczą dodaje, że wyciągnie konsekwencje w sprawie swojego podwładnego. - Rozmawiałem z nim, wyraził skruchę. Ale skoro pan sekretarz został zatrzymany zaraz po pracy, to prawdopodobnie pił alkohol w pracy. Nie mam zamiaru tego tolerować. Nie będę czekał na wyrok sądowy, który uzna go za winnego. Decyzje w tej sprawie zapadną wcześniej. Urzędnik na takim stanowisku nie może być karany, powinien cieszyć się społecznym zaufaniem. Wkrótce ta sprawa zostanie załatwiona - deklaruje wójt.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.