Od poniedziałku w większości sklepów można kupić tylko jeden karton mleka, jeden bochenek chleba, jedną butelkę oliwy, jedno opakowanie ryżu czy jedną puszkę kawy. Ograniczenia te są reakcją na panikę zakupową wywołaną gwałtownym spadkiem wartości ZiG.
W ubiegłym tygodniu sprzedawcy ostrzegli, że zbankrutują, jeśli będą zmuszeni kontynuować sprzedaż po sztucznie zawyżonym oficjalnym kursie ZiG. W środę zarządzający największymi sieciami supermarketów w kraju, Pick n Pay i OK Supermarket, zapowiedzieli, że z powodu dewaluacji mogą zostać zmuszeni do zamknięcia sklepów.
Według Zimpricecheck, organizacji nadzorującej sektor sprzedaży detalicznej, "ta nagła zmiana przeczy niedawnym zapewnieniom rządu o stabilności ZiG i jego rzekomym zabezpieczeniu w złocie". Rząd i Bank Rezerw Zimbabwe obwiniają nielegalnych handlarzy walutą o fatalny kurs ZiG, jednak walka z nimi jest skazana na niepowodzenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policjanci wysyłani na ulice, by wyłapać handlarzy walutą, sabotują wydane im rozkazy. Ich pensje również tracą na wartości każdego dnia, więc starają się jak najszybciej zamienić je na stabilne dolary amerykańskie.
Wściekli są też emeryci; gdy wprowadzano nową walutę, ich świadczenia ustalano na poziomie 13,9 ZiG za USD, teraz, gdy rząd wycenił ZiG na 24,88 USD, ich emerytury są niemal o połowę mniejsze i przychodzą z trzymiesięcznym opóźnieniem.
Ekonomista Lyle Begbie z Oxford Economics ostrzegł, że przeprowadzona przez rząd dewaluacja waluty prawdopodobnie nie będzie wystarczająca, ponieważ "presja inflacyjna i ograniczony dostęp do międzynarodowych rynków kapitałowych nadal obciążają gospodarkę". Mieszkańcy Zimbabwe boją się powtórki z 2008 roku, gdy wartość jednego USD sięgała 100 mld dolarów Zimbabwe, a wypłaty wozili do domu taczkami i wózkami.
Teraz domagają się, aby ich pensje i emerytury były wypłacane w dolarach amerykańskich.
Czytaj także: Głośno o Polakach i białej kartce A4. Niemcy ujawniają