Snajper, należący do elitarnej jednostki Special Air Service (SAS), zabił aż pięciu dżihadystów - i to jednym strzałem. Atak miał miejsce w listopadzie, podczas jednej z misji przeciwko Państwu Islamskiemu. Żołnierze SAS współpracowali wówczas z bojownikami kurdyjskimi.
Czytaj także: Zemsta na USA. Jest data i miejsce ataku
Snajper używał karabinu Barrett M82 kalibru '50, najpotężniejszej broni, jaka jest używana w SAS. Kula trafiła w klatkę piersiową terrorysty, który miał na sobie pas szahida.
Jednym strzałem. 5 osób!
Kamizelka bojownika wybuchła, zabijając jego i czterech innych dżihadystów. Według nieoficjalnych doniesień jeden z nich był bardzo istotnym przywódcą, stojącym za atakami na ludność cywilną.
Żołnierz SAS przez radio poinformował swoją baz, mówiąc: "pojawili się". Plan na tym etapie polegał na zdjęciu zamachowca-samobójcy pierwszym strzałem, a następnie przywódcy, jeśli uznają, że mogą go zidentyfikować. [...] Czekał, aż cel opadnie, ale zamiast tego facet eksplodował - podaje jeden z żołnierzy.
Kiedy opadł kurz, okazało się, że oprócz zamachowca zginęło także czterech innych bojowników. Według relacji żołnierzy to zasługa wieloletniego doświadczenia strzelca. Przy swoich umiejętnościach mógł pozwolić sobie na celowanie nie w głowę, a w klatkę piersiową.
Strzelec otrzymał od swoich kolegów z zespołu pamiątkową czapkę z napisem "Long Range Death" (Śmierć z dużej odległości/dystansu).