Cała sprawa rozpoczęła się w listopadzie ub. roku. To wtedy w jednej z księgarni w stolicy Dolnego Śląska Jerzy Owsiak spotkał się z mieszkańcami, których zachęcał do kupowania książki pt. "Obgadywanie świata". Podczas promocji wydawnictwa opowiadał również żartobliwie o swoim życiu. To wtedy z jego ust padło słowo "k...", a później także "d...".
Jak zauważa gazeta.pl, szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przeprosił zaraz uczestników spotkania i zaznaczył, że takich słów używa "wyłącznie do podkreślenia emocji".
Nie przekonało to jednak widza, który na żywo śledził w sieci relację z wrocławskiej księgarni.
Zawiadomienie trafiło do wrocławskiej policji, która przekazała materiały prokuratorze. Śledczy początkowo nie chcieli zajmować się tą sprawę, ale zgłaszający odwołał się od tego postanowienia. Tym sposobem sprawa trafiła do sądu.
Zgodnie z kodeksem wykroczeń za używanie słów nieprzyzwoitych grozi grzywna do 1,5 tys, złotych albo nagana - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".
Przypomnijmy w październiku ub. roku sąd w Słubicach uznał Jerzego Owsiaka winnym przeklinania podczas Przystanku Woodstock. Za używanie niecenzuralnych słów szef WOŚP został ukarany naganą.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.