Dziś po godzinie 12 odbyło się w Sejmie spotkanie posłów. Niejawne obrady, jakie zwołano na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego, dotyczyły ataków cybernetycznych, którymi żyje w ostatnim czasie cała Polska.
Jak jednak stwierdzili posłowie Konfederacji, niejawne posiedzenie Sejmu nie było potrzebne. Ich zdaniem nie padło tam ani jedno zdanie, które "nie mogłoby zostać wypowiedziane jawnie".
Nie dowiedzieliśmy się niczego, czego nie dowiedzielibyśmy się z otwartych źródeł dziennikarskich - stwierdził Jakub Kulesza.
Korwin-Mikke o powodach niejawnych obrad. Przejęzyczenie?
Ostrzej całą sytuację ocenił poseł Janusz Korwin-Mikke. Stwierdził on, że "ściągnięto ludzi z całego kraju, a potem przesunięto spotkanie o trzy godziny, żeby nic w końcu nie powiedzieć". W dodatku wyznał, że chodzić ma ponoć o możliwy wyciek m.in. "afer seksualnych" w przyszłości. Gros obywateli zadaje sobie teraz pytanie: czy było to tylko przejęzyczenie posła?
Spędzono nas tutaj nie wiem po co i istnieje podejrzenie, że w najbliższych dniach czy godzinach wyciekną jakieś prywatne, seksualne czy inne afery, żeby przekonać ludzi, że sprokurowane są przez Rosję - mówił polityk prawicy.
Czytaj też: Koronawirus w Polsce. Najnowszy raport MZ
Kolejny polityk, Artur Dziambor, wprost wyśmiał obrady. Powiedział, że można było wszystko załatwić w inny sposób.
Można to spuentować jednym zdaniem: trzeba się poważnie zapytać, dlaczego dzisiejsze spotkanie nie zostało nam przesłane mailem - powiedział.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.