W Żurominie działał diler. Dzięki temu narkotyki były łatwo dostępne nawet dla nastolatków.
Po prostu wchodziłem do klatki i mogłem kupić to, co chciałem. Ludziom podobało się to, że jest lek, który daje kopa i po którym można czuć się błogo. Dużo moich znajomych już zmarło - wspomina pan Mateusz w rozmowie z programem "Uwaga TVN".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tylko w tym roku w Żurominie fentanyl zabił trzy osoby.
Po śmierci mamy pokonał nałóg. Powrót umożliwili mu lekarze
Pan Mateusz z nałogu wyszedł, ale do czasu. Horror powrócił, gdy mężczyzna doznał urazu kręgosłupa. Jak mówi, lekarze bezmyślnie przepisywali mu fentanyl, a on sam też nie przyznał się do przeszłości opioidowej.
Chodziłem do ortopedy jednego, drugiego. Mówiono mi, że jest wszystko dobrze, a mnie cały czas bolało. I ciągle byłem leczony lekami opioidowymi – wyznał pan Mateusz.
Mężczyzna nie był w stanie pracować, szukał ratunku w uśmierzeniu bólu. Dopiero po jakimś czasie trafił do lekarza, który zlecił odpowiednie badania.
Ból wynika z wypadnięcia krążka międzykręgowego jądra miażdżystego do kanału kręgowego ze zmiażdżeniem korzenia nerwowego. Jest to ból porównywalny z raną postrzałową - powiedział anonimowo lekarz w rozmowie z programem "Uwaga TVN".
Wraz z postępowaniem leczenia mężczyzna może brać coraz mniejsze dawki fentanylu. Jednak i to nie sprawia, że czuje się spokojnie. Niespokojna jest też jego narzeczona, Edyta.
Lekarz, który w tej chwili podjął się leczenia Mateusza, powiedział nam, że w momencie, kiedy ten fentanyl będzie z niego schodził to serce może nie wytrzymać - wyznaje kobieta.
Chciałbym zaznać jeszcze życia w spokoju. Fentantyl to jest coś najgorszego na świecie. Przyniósł mi bardzo dużo bólu. Ja po prostu nie czuję się człowiekiem, nie czuję życia - wyznaje pan Mateusz.
Wraz z narzeczoną podjęli walkę prawną z placówkami, które przepisywały mu fentanyl. Jak zaznaczyła mecenas, zajmująca się tą sprawą, o wszystkim zawiadomiony zostanie także rzecznik praw pacjenta.
Jeśli człowiek wstaje rano i nie cieszy go to, że przybiegnie do niego córka uśmiechnięta, albo narzeczona, którą bardzo kocham... Po prostu sobie nie radzę. Chciałbym się cieszyć z każdego dnia, który jest - mówi pan Mateusz ze łzami w oczach.