Cała grupa szykowała się na wyjazd na ferie do Zakopanego, kiedy nagle na ulicy pojawiło się rozpędzone do granic możliwości BMW. Samochód wjechał w 10-letniego chłopca, dotkliwie go potrącając, po czym uciekł z miejsca zdarzania.
Chłopiec nie opuścił już szpitala
Dziesięciolatka od razu przewieziono do szpitala. Niestety, jego życia nie udało się już uratować.
Świadkowie zdarzenia pamiętali, że kierowca poruszał się ciemnym samochodem, a na tablicach rejestracyjnych prawdopodobnie widniały też litery "PY". Policja zabrała się do intensywnych poszukiwań.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak można to nazwać wypadkiem. To było morderstwo. Ten kierowca wyjechał ze skrzyżowania w naszą stronę i uderzył w grupę ludzi, potrącając tego chłopca. Następnie przyspieszył i z premedytacją po nim przejechał. Była z nami osoba, która udzieliła pierwszej pomocy, dopóki dziecka nie przejęli ratownicy - mówił w rozmowie z "Faktem" Krzysztof Chrostek, sołtys Wawrowa.
Miał przy sobie narkotyki
Mężczyznę podejrzanego o śmiertelne potrącenie, zatrzymano w sobotę10 lutego po godz. 16.
Policjanci KMP Gorzów Wielkopolski zatrzymali sprawcę śmiertelnego wypadku, w którym zginął 10-letni chłopiec - przekazano w mediach społecznościowych Polskiej Policji.
Mundurowi podali, że zatrzymany ma 26 lat i przyznał się do prowadzenia podejrzanego auta. Do tego miał przy sobie narkotyki.
Sprawa była o tyle trudna, że policjanci nie posiadali zbyt wielu informacji chociażby o samym samochodzie. Dopiero wczesnym popołudniem w sobotę na leśnym terenie znaleźli BMW, które mogło brać udział w tym tragicznym wypadku.
Sprawa jednak dalej się komplikowała, gdyż samochód okazał się pochodzić z wypożyczalni. Niemożliwym było ustalenie jego właściciela. Mundurowi nie zdradzają szczegółów odnośnie tego, jak finalnie udało im się namierzyć sprawcę.
Po godz. 15 przy ul. Ogińskiego w Gorzowie byliśmy przygotowani do tego, aby zatrzymać tę osobę i założyć mu kajdanki. To osoba, która najprawdopodobniej chciała opuścić Gorzów i ukrywać się przed organami ścigania. Nie udało mu się. Policjanci byli szybsi - powiedział na antenie TVN24 Marcin Maludy, rzecznik prasowy lubuskiej policji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.