Donald Trump coraz pewniej wydaje się zmierzać po fotel prezydencki. Ostatnia debata z Joe Bidenem, podczas której obecny prezydent USA nie był w najlepszej dyspozycji, w opinii obserwatorów tylko zwiększyła jego szanse na zwycięstwo.
Trump i jego poglądy wywołują w wielu krajach konsternację - przede wszystkim jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Nadal echem odbijają się jego głośne słowa, w których zachęcał Rosję do robienia czego chce z państwami, które nie płacą wystarczająco na swoją obronność będąc w NATO. Kandydat Republikanów uważa, że to tak naprawdę Pakt Północnoatlantycki, a przede wszystkim rzekoma agresywna polityka Bidena doprowadziły do wybuch pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez 20 lat słyszałem, że NATO to prawdziwy problem dla Rosji. Słyszałem to od długiego czasu i myślę, że to jest tak naprawdę powód, dla którego ta wojna się zaczęła - mówił Trump w podcaście Davida Sacksa "All In".
Wojna w Ukrainie. Trump negocjuje z Putinem?
Być może Trump jest tak pewny swego, że już zaczyna się przygotowywać do objęcia prezydentury po Bidenie. Jak informuje "Politico", były prezydent USA negocjuje ponoć Putinem w sprawie tego, ile terytorium Ukrainy może zabrać Rosja. "Politico" powołuje się na ekspertów ds. bezpieczeństwa narodowego z otoczenia kandydata Republikanów. Ponadto Trump chce też ponoć zobowiązać NATO do zaprzestania ekspansji na kolejne państwa na wschodzie, zwłaszcza Ukrainę i Gruzję.
Czytaj także: Bolesny koniec. Ukraińcy odkryli, kim tak naprawdę są
Donald Trump ma też myśleć o reorientacji NATO. Według "Politico" będzie domagał się od sojuszników większych nakładów na obronność. Ma to być warunek dalszego uczestnictwa USA w NATO. Zamiast bycia głównym dostawcą bezpieczeństwa USA miałyby tylko zapewniać wsparcie w czasach kryzysu.
Według "Politico" Stany Zjednoczone utrzymają swój nuklearny parasol nad Europą podczas drugiej kadencji Trumpa, a także siły powietrzne i bazy w Niemczech, Anglii i Turcji oraz siły morskie. Większość piechoty, pojazdów pancernych, logistyki i artylerii mają już jednak zapewnić nie Amerykanie, ale sami Europejczycy.
Rozważane jest ponoć wprowadzenie dwupoziomowości w NATO. Ma to oznaczać, że Stany Zjednoczone nie będą gwarantowały bezpieczeństwo tym państwom, które nie osiągają zakładanego poziomu wydatków 2 proc. PKB na obronność.
"Politico" podkreśla, że według trumpistów Stany Zjednoczone nie są już w stanie zapewnić bezpieczeństwa w Europie i sprostać wyzwaniom, jakim jest nie tylko Rosja, ale także Chiny. Dług Stanów Zjednoczonych rośnie, maleje pobór do armii, co ma zmusić do rewolucji w myśleniu o zasadach, na jakich funkcjonuje NATO.
Zobacz też: "Prawie zasnąłem". Biden tłumaczy fatalną debatę
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.