Temat ubioru dzieci w szkołach poruszany jest przy wielu okazjach. Zwolennicy noszenia mundurków argumentują, że pozwala on na uniknięcie sytuacji, w której uczniowie będący w złej sytuacji materialnej czują się gorsi od ubranych w drogie stroje kolegów.
Zupełnie inne zdanie w tej kwestii ma Alina Czyżewska z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Aktorka sugeruje, że w Polsce jest za dużo zakazów w szkołach.
Jeśli prawem zaczynamy regulować to, że dziewczynki nie mogą nosić spodni, to zaczynamy być krajem, o którym marzył Hitler. W nazistowskich Niemczech systemowo lubowano się w jednorodności, od dziecka kastrowano z indywidualizmu. W XXI wieku wracamy do popełniania tych samych błędów tylko w innym kostiumie - tłumaczy dla Radia Zet.
Zakazy dla dziewczyn
Jak informowała Gazeta Wyborcza, niektóre szkoły w Gdańsku, Gdyni i Pszczółkach narzucają uczennicom noszenie "skromnego stroju". W Szkole Podstawowej nr 16 im. Władysława Broniewskiego w Gdańsku uczennice muszą zakrywać ręce i nogi. Mają też zakaz noszenia bluzek na ramiączkach, również wtedy, gdy jest gorąco.
Są statuty, które zakazują noszenia dredów i uwaga - bród. W wypadku kolczyków są różne warianty, niektóre szkoły zaznaczają, że nie wolno nosić kolczyków w innych miejscach niż uszy (...). Kolejne wymogi dotyczą włosów, np. niektóre szkoły dekretują, że nie można w ogóle ich farbować. Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji - wylicza Czyżewska.
Popularnym zakazem jest także brak możliwości malowania paznokci na mocne kolory. - W tym samym czasie nauczycielki mają hybrydy, kolorowe paznokcie, farbowane włosy - dodaje Czyżewska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.