- Dużo wcześniej zrobiło się ciepło, więc te owady są aktywne. Wyjeżdżamy tam, gdzie znajdują się w sąsiedztwie domów. Średnio wyjeżdżamy 10 razy w roku - mówi nam Krystian Pogoda, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Mominie w województwie świętokrzyskim.
Michał Kwiatek, naczelnik OSP w Woli Korzeniowej na Mazowszu, podkreśla, że wyjazdy do likwidacji gniazd szerszeni są najłatwiejszymi i nie stanowią bezpośredniego zagrożenia. - Jedziemy tam, gdzie dysponuje nas stanowisko kierowania. Najczęściej wyjeżdżamy wieczorami, bo one wracają do gniazd. Wywozimy je do lasu - podkreśla Kwiatek.
Zgodnie z regulacjami Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej, gniazda os i szerszeni, strażacy mogą usuwać w szczególnych okolicznościach. Zasady zmieniono ze względu na nadużywanie pomocy druhów. Właściciel gospodarstwa jest zobowiązany do usunięcia gniazda na własną rękę. W przypadku interwencji straży pierwszeństwo mają budynki pożytku publicznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto powinien unikać kontaktu z szerszeniami?
Doktor Leszek Krześniak uważa, że osoby uczulone na jad błonkoskrzydłych, powinny stanowczo unikać szerszeni ze względu na zagrożenie życia. - Ci, którzy wiedzą, że mogą mieć uczulenie, powinni od razu szukać pomocy na SOR lub w placówkach medycznych - mówi nam lekarz internista.
Medyk wskazuje, że te osoby, które uczulone nie są, będą mieć objawy miejscowe. - Ból złagodzi liść babki zwyczajnej. Należy go zgnieść i wsmarować. Oczywiście jest dużo leków przeciwalergicznych w aptece, jednak ten liść porasta trawniki, polne drogi, przydroża, czy łąki - radzi Krześniak.
Czytaj więcej: Rolnik pożądlony przez szerszenie. Liczyła się każda sekunda
Ukąszenie może prowadzić u uczulonych do zaburzeń oddychania i krążenia. Według Krześniaka, domowym sposobem na użądlenie, może być pompka próżniowa, która działa odwrotnie do strzykawki. Może ona wyciągnąć bezpośrednio po ukłuciu nawet 80 proc. jadu. Wówczas jest szansa na dużo mniejszą reakcję organizmu. Jak mówi nasz rozmówca, alergicy powinni nosić ze sobą też adrenalinę, by wstrzyknąć samodzielnie po kontakcie z owadem.
Entomolog o szerszeniach: "Miały zły PR"
Paulina Kozina z Uniwersytetu Gdańskiego, prowadząca profil na Facebooku "Pani Entomolog", uważa, że na początku wiosny, człowiek może sam usunąć gniazdo.
Czytaj więcej: Znalazł je w lesie. Gigantyczne gniazdo szerszeni
Początkowo to królowa tworzy gniazdo, od razu nie ma dużych ilości robotnic, więc można samemu ściąć i wyrzucić. Trzeba jedynie uważać, by królowa nie użądliła. Przez lato lepiej się już nie zbliżać, zachować odległość co najmniej 5 metrów. Osy są dużo bardziej agresywne, ale szerszenie to terytorialne owady, które bronią swojego domu. W gnieździe może ich być nawet 1000 - tłumaczy Kozina.
Jak mówi pracownica Uniwersytetu Gdańskiego, szerszenie eliminują wiele organizmów nielubianych przez człowieka, są wszystkożerne. - Jest strach przed nimi, bo są bardzo duże. Przez lata miały zły PR. One na jesień po przymrozkach same giną, są delikatne. Królowe zostają i na wiosnę tworzą od nowa gniazda - kończy dr Paulina Kozina.
Czytaj więcej: "Mordercze szerszenie" atakują. Pojawiły się w USA
Według specjalistów dopiero kilkaset użądleń może okazać się śmiertelnymi dla człowieka. Jeden szerszeń może kąsać wiele razy, a jego żądło jest zakończone haczykami. Są największymi z rodziny osowatych.
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl